W Poznaniu dzieje się coś niesamowitego - coś, czego w historii polskiego futbolu chyba jeszcze nie było. Oto jest zespół, który zdobył mistrzostwo Polski, dokupiono do niego pięciu zawodników kosztem straty jednego i który po kolejnych czterech miesiącach jest na zupełnym dnie. Powolne odbicie od tego dna miało zacząć się od zmiany trenera (Jan Urban zastąpił Macieja Skorżę) i zwycięstwa nad Ruchem Chorzów. Zespołem ostatnio grającym niemal równie słabo, na dodatek pozbawionym większości podstawowych obrońców. Doszło do tego, że aby załatać dziury na lewej stronie, trener Waldemar Fornalik musiał cofnąć swojego weterana Marka Zieńczuka do defensywy.A dowodem na to, że w Poznaniu wszystko stało się jakby zupełnie irracjonalne, są oba gole dla chorzowian - z 45. sekundy i 25. minuty. Oba zdobyte w niemal taki sam sposób - dośrodkowanie młodego Patryka Lipskiego z kilkudziesięciu metrów i strzał głową Mateusza Stępińskiego. To jeszcze nic, ale reprezentant młodzieżówki wygrywał te starcia z Paulusem Arajuurim - świetnie radzącym sobie przecież w powietrzu, chyba najlepszym obrońcą Ekstraklasy w poprzednim sezonie. Arajuuri stał się ostatnio podporą reprezentacji Finlandii, strzelił bramkę, zaliczył asystę, ale w Lechu stał się cieniem samego siebie. Nie on jeden.Lech miał grać pod wodzą Urbana o życie, a tymczasem grał jeszcze gorzej niż za czasów Skorży - przynajmniej w pierwszej połowie. Gospodarze znów biegali jednostajnym tempem, przegrywali walkę w środkowej strefie, nie mieli pomysłu na atak pozycyjny. Aż do 41. minuty bramkarz Ruchu Matusz Putnocky nie musiał ani razu interweniować, wszystkie uderzenia poznaniaków (te nieliczne) były niecelne lub blokowane. Aż wreszcie po krótko rozegranym rzucie rożnym przez Barry'ego Douglasa Szymon Pawłowski ograł rywala, a później z dość ostrego kąta wrzucił piłkę Putnocky'emu za plecy prosto do bramki.Gra Ruchu w pierwszej połowie mogła się podobać. Niby cały zespół był ustawiony przez Fornalika bardzo defensywnie, ale momentalnie goście potrafili przejść do ofensywy. Burić miał więcej pracy niż Putnocky - no i dwukrotnie musiał skapitulować. W drugiej połowie zdecydowanie dominował jednak Lech. Dobrych ruchem Urbana było wprowadzenie na boisko Jevticia i Kownackiego - zdecydowanie rozruszali oni ofensywę poznaniaków. W 54. minucie po akcji Kownackiego i dość lekkim strzale Linettego bramkarz chorzowian miał spore problemy z interwencją. W 69. piękna akcja zaczęta przez Pawłowskiego zakończyła się dobrym strzałem Kownackiego i jeszcze lepszą paradą bramkarza gości. Z kolei w 75. minucie Kownacki stanął oko w oko z Putnockym, ale nie trafił w bramkę. Lech zasłużył na bramkę i w końcu ją zdobył. Nie swoją zespołową akcją, ale po rajdzie Darko Jevticia i ogromnej kotłowaninie, w której przytomnością wykazał się stoper Kamiński.Po wyrównaniu Lech rzucił wszystkie siły do ataku, za obrońcę Ceesaya na boisku pojawił się skrzydłowy Formella, ale zwycięskiego gola już nie zdobył. Andrzej Grupa, Poznań <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - tabela, wyniki, terminarz, strzelcy</a> Lech Poznań - Ruch Chorzów 2-2 (1-2) Bramki: 0-1 Stępiński 1., 0-2 Stępiński 25., 1-2 Pawłowski 41., 2-2 Kamiński 81.Lech: Burić - Ceesay (83. Formella), Arajuuri, Kamiński ŻK, Douglas - Lovrencsics (46. Kownacki), Trałka ŻK, Linetty, Gajos (46. Jevtić), Pawłowski - Hamalainen.Ruch: Putnocky - Konczkowski ŻK, Koj, Cichocki, Zieńczuk - Mazek, Urbańczyk (71. Iwański), Surma, Lipski, Podgórski - Stępiński.Sędziował Tomasz Musiał z Krakowa. Widzów: 15783. <a href="http://kalendarz.toolix.pl/kalendarz-kalendarz-sportowy,670.html" target="_blank">Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz!</a>