Trudno więc nawet powiedzieć coś więcej o grze w takich warunkach, poza tym, że Lech zyskał przetarcie (nomen omen) przed startem rozgrywek ligowych już w kolejny weekend. I to dla całej, szerokiej kadry, bowiem Niemcy umówili się z nim na dwa mecze w dwóch różnych zestawieniach. I tak w pierwszym spotkaniu Kolejorz ograł Hansę aż 4-0, ale nie były to składy najmocniejsze. W tych bardziej wyjściowych zremisował z Niemcami 0-0. Piłka nie chodziła od nogi do nogi jak po sznurku, śnieg ją zatrzymywał. Za łopaty chwycili wszyscy, zawodnicy, nawet sztab trenerski, ale nie do końca udało się odśnieżyć boczne boisko przy Bułgarskiej. Zwłaszcza podczas pierwszego meczu było ciężko, gdyż śnieg cały czas padał. Artur Sobiech strzela aż miło W pierwszym meczu z Hansą Rostock gole na białej murawie strzelał Artur Sobiech, który po kontuzji wraca do strzeleckiej dyspozycji i już w Dubaju był istotnym strzelcem Lecha. Tu trafił dwa razy, a po jednej bramce dołożyli Filip Marchwiński i młody Maksymilian Dziuba- pomocnik rocznika 2005. Hansa Rostock to zespół grający na zapleczu Bundesligi. jest tam dziewiąta, czyli mniej więcej w środku stawki. Dodajmy, że to pierwszy niemiecki zespół, który grał w Bundeslidze po zjednoczeniu Niemiec w latach 90. Lech Poznań w pierwszym meczu: Rudko - Żukowski, Dagerstål (46. Amaral), Gurgul, Pereira - Ba Loua, Murawski (75. Dziuba), Kozubal, Marchwiński, Skóraś (75. Antczak) - Sobiech. Lech Poznań w drugim meczu: Bednarek (46. Holec) - Czerwiński, Salamon, Milić (46. Dziuba), Rebocho - Citaiszwili, Karlström, Kwekweskiri, Sousa (66. Antczak), Velde - Szymczak.