Ostatnia porażka Rangersów miała miejsce 6 sierpnia - w wyjazdowym starciu z Bayerem Leverkusen, które - de facto - oznaczało dla Szkotów koniec poprzedniego sezonu. W marcu Rangersi przegrali bowiem na Ibrox z Bayerem 1-3 w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Europejskiej, jeszcze w obecności ponad 47 tys. widzów, a rewanż udało się rozegrać dopiero pięć miesięcy później. Od tego momentu nastąpiła niesamowita seria wicemistrza Szkocji, który po dekadzie może w końcu odbić tytuł lokalnemu rywalowi, czyli Celticowi. W kraju Rangers wygrali 14 z 16 spotkań (2 remisy), w Europie - 6 z 8 (dwa remisy z Benficą). W swojej Premiership mają aż 13 punktów przewagi nad Celtami (przy dwóch meczach rozegranych więcej), w Lidze Europy są o krok od wygrania grupy. Nic dziwnego, że trener Gerrard jest zadowolony, ale też przestrzega, że jego zespół nie odpuści starcia z Lechem. - Piłkarze zrobili wszystko, by zapewnić sobie awans do fazy pucharowej. Jesteśmy tu, bo reprezentujemy Rangers i chcemy pokazać swoją najlepszą stronę. Kibice oczekują kolejnych zwycięstw, my staramy się wygrać grupę, choć wiemy też, że ostatnie spotkanie może być ciężkie - przyznaje szkoleniowiec, który nie chce jeszcze mówić o poniedziałkowym losowaniu 1/16 finału, które odbędzie się w Nyonie. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! - Skupiamy się na tych jutrzejszych 90 minutach, bo wygranie tej grupy to dla nas wyzwanie. Zdobycie pierwszego miejsca może oznaczać łatwiejszego rywala, choć też tak być wcale nie musi. Wszyscy rywale, którzy znajdą się wśród najlepszych 32 drużyn Ligi Europy, prezentują już wysoki poziom - mówi były legendarny pomocnik Liverpoolu. I dodaje, że pieniądze nie są w tym wypadku najważniejsze. A te Rangersi mogą dostać za wygranie jutrzejszego spotkania - 570 tys. euro za trzy punkty i wówczas milion za triumf w grupie. Benfica za drugie miejsce dostanie wtedy o połowę mniej. - To ważne aspekt, ale bardziej dla osób zarządzających klubem. My przyjechaliśmy grać w piłkę i na tym się skupiamy. A jeśli wygramy grupę i dostaniemy więcej pieniędzy, to super - dodaje. Gerrard nie chciał mówić o składzie na mecz w Poznaniu. Zabrał do Polski niemal wszystkich najlepszych zawodników, w kadrze nie ma tylko kontuzjowanych: Chorwata Nikoli Katicia i Ryana Jacka (kontuzje) oraz chorego Szweda Filipa Helandera. Tylko Jack grał w pierwszym spotkaniu z Lechem, wszedł na ostatnie 10 minut. - Oczywiście, będę myślał o tym, by niektórym piłkarzom dać odpocząć. Z drugiej strony: ten skład, który rozpocznie spotkanie, będzie bardzo silny. Wielu chłopaków czeka na swoją szansę, co samo w sobie oznacza, że to nie musi być słabszy zespół. A konkrety - zobaczycie w trakcie meczu - opowiada menedżer Rangers, którego praca w ostatnim półroczu to pasmo sukcesów. 114-krotny reprezentant Anglii uważa jednak, że do swoich obowiązków cały czas podchodzi tak samo. - Moja rola się nie zmieniła, tyle samo od wszystkich wymagam. Sukcesy nie oznaczają, że można odpocząć i pracować mniej. Presja jest cały czas i cały czas trzeba starać się wygrywać - kończy Gerrard. Mecz Lecha z Rangersami w czwartek o godz. 18.55 w Poznaniu - transmisja m.in. w Polsacie Sport Premium i na platformie IPLA. Andrzej Grupa Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy D