Liga Europy: komplet wyników grupowychW czwartek w Poznaniu Rangersi z Glasgow walczyli o wygranie grupy i prawo rozgrywania spotkania rewanżowego w 1/16 finału Ligi Europy na swoim stadionie. Lechowi została tylko rywalizacja o pieniądze i lepsze miejsce polskiej federacji w europejskim rankingu. Pewnie i wicemistrzom Polski zależało na godnym pożegnaniu z tymi rozgrywkami, ale niewiele w starciu z Rangers mogli zrobić. Po świetnej formie Lecha sprzed dwóch, trzech miesięcy zostało bowiem tylko wspomnienie. Być może ten mecz wyglądałby trochę inaczej, gdyby pierwszy kwadrans przyniósł Lechowi gola. Szanse były - i to dwie. W 3. minucie ładnie z linii pola karnego chciał uderzyć Tiba, ale skierował piłkę zbyt blisko środka bramki i Jon McLaughlin, choć z trudem, piłkę złapał. Po kwadransie idealną sytuację Janowi Sykorze mógł stworzyć Filip Marchwiński, tyle że podał za lekko i rywale wybili piłkę na róg. Po rzucie rożnym doskonałe dośrodkowanie Jakuba Kamińskiego na gola powinien zamienić Lubomir Szatka - uderzył jednak za wysoko. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij! Z czasem inicjatywę przejęli Szkoci. Trener Rangersów Steven Gerrard wystawił przeciwko Lechowi mieszany skład - kilku pewniaków dostało okazję do odpoczynku. Widać jednak było, że jego rezerwowi są i tak lepsi niż rezerwowi gracze Lecha, pokroju Muhara, Sykory czy Marchwińskiego. Rangersi nie stwarzali może okazji, ale pod polem karnym Lecha meldowali się dość często. Lechici zaś coraz częściej zaczęli popełniać błędy. W końcu jeden się zemścił - w 31. minucie fatalnie do tyłu podał Jakub Kamiński, piłkę przejął Cedric Itten, oszukał Crnomarkovicia zwodem do zewnątrz i uderzył pod poprzeczkę z ostrego kąta. Lepiej w tej sytuacji mógł się zachować bramkarz Bednarek. Po kolejnym błędzie defensywy Lecha i podaniu od Ittena, sam na sam z Bednarkiem biegł w 41. minucie Ianis Hagi. Pogubił się jednak, dogonił go Tymoteusz Puchacz, a na końcu strzał był minimalnie niecelny. Rangersi byli lepsi - to nie podlegało dyskusji. Niewiele zmieniło się po przerwie. Trener Żuraw wpuścił co prawda Jakuba Modera, ale nie za Muhara, a za Tibę. Z kolei zejście z boiska Kamińskiego oznaczało przesunięcie na skrzydło Puchacza. Owszem, były momenty, że Lech przez kilkadziesiąt sekund potrafił przetrzymać piłkę w okolicy pola karnego gości, ale niewiele z tego wynikało. Jeden strzał z rzutu wolnego Tymoteusza Puchacza - celny, blisko słupka, ale na takiej wysokości, na której zwykle bramkarz odbija piłkę - to za mało, by coś zmienić na tablicy wyników. Rangersi też tylko raz postraszyli Bednarka, w 51. minucie ładnie z 15 metrów uderzył Hagi, ale polski bramkarz zdołał złapać piłkę. Było jednak widać wyższość Rangersów w środkowej strefie boiska, większą łatwość tak w wyprowadzaniu piłki, jak i odbiorach. Trener Żuraw próbował coś zmienić, w 64. minucie miał już komplet pięciu zmian, a z boiska zszedł beznadziejny Sykora. Dopiero chwilę później pierwszej roszady dokonał Gerrard. Lech był bezradny, a swoją bezradność potwierdził stratą drugiego gola. Zaczęło się od kuriozalnego błędu Awwada, który mógł zacząć kontrę Lecha, a źle przyjął piłkę i później sfaulował rywala. Po dośrodkowaniu w pole karne walkę w powietrzu z Goldsonem przegrał Crnomarković. Piłka po główce obrońcy Rangers trafiła w poprzeczkę, zatańczyła na linii bramkowej, a ponieważ nikt z Lecha się nie ruszył, dobił ją Hagi. Od tego momentu Lech był już całkowicie bezradny, odpuścił walkę i aż dziw, że przegrał tylko 0-2. W 76. minucie kapitalną interwencją popisał się bowiem Bednarek, który końcami palców obronił strzał Hagiego. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Rangers FC 0-2 (0-1) Bramki: 0-1 Itten 31., 0-2 Hagi 72. Lech: Bednarek - Butko, Szatka, Crnomarković, Puchacz - Skóraś (12. Sykora, 64. Ramirez)), Muhar, Tiba (46. Moder), Marchwiński, Kamiński (46. Kraweć) - Ishak (64. Awwad). Rangers: McLaughlin - Patterson (66. Tavernier), Goldson, Balogun ŻK (80. Ughelumba), Barisić - Arfield, Hagi (77. Kent), Aribo - Kamara, Itten (80. Morelos), Zungu ŻK (76. Barker).