Wynik meczu w Zabrzu jest dla Lecha Poznań jak łyk tlenu. - Potrzebujemy jednego dobrego meczu, a najlepiej serii - mówił przed nim trener poznaniaków Maciej Skorża, wzbudzając raczej wesołość. te wypowiedzi przypominały bowiem słowa poprzednich szkoleniowców, chociażby Dariusza Żurawia. Kolejorz od lat potrzebuje jednego dobrego meczu, a najlepiej serii i taką wizją, że to odmieni jego poczynania karmi siebie i innych. Wygrana z Górnikiem w Zabrzu jest jednak szczególnie istotna i rzeczywiście może stanowić przełom. Lech odmienił losy meczu, z biegiem czasu coraz wyraźniej udowadniał swoją wyższość i spychał rywala na liny, a po wygranej widać jak gracze z Poznania odzyskali humory, pewność siebie, nie są już tak spięci jak po 0-0 z Radomiakiem w starciu otwierającym sezon. O to trenerowi Skorży chodziło. Lech Poznań wygrał. Chwilo, trwaj! Nie wiemy, jak długo potrwa ten stan. Kolejny mecz Kolejorza - w następny piątek z Cracovią Kraków, znów przed własną i wymagająca publicznością, która obrażona na brak transferów i jakichkolwiek sukcesów milczy w proteście. To od razu wytwarza pewne napięcie między nią a zespołem. Lech zagra bez ukaranego czerwoną kartką Joela Pereiry, który przeprosił za swój brutalny faul pod koniec meczu w Zabrzu, ale dyskwalifikacji nie uniknie. To zapowiedź przetasowań w składzie, kartek, kontuzji, na które Lech w obecnym składzie niekoniecznie musi być odporny. Poznaniacy czekają na nowych graczy, trener Skorża na nich liczy - jak powiedział, chciałby trzech, a spodziewa się dwóch. To jednak niekoniecznie muszą być zawodnicy wytypowani przez Kolejorza jako najważniejsze i podnoszące jakość drużyny wzmocnienia, nie muszę też nadejść szybko.Chwilo, trwaj! - można więc powiedzieć, bo Lech nie sprawia wciąż zespołu gotowego na odnoszenie stabilnych i trwałych sukcesów, na przejście od drużyny sponiewieranej wynikami do tych, które nie zawodzą. Dzisiaj o jego sile stanowią głównie ci gracze, którzy pokazali się w Zabrzu z najlepszej strony - wychowankowie. Jakub Kamiński (nawiasem mówiąc, Ślązak, którego babcia przyszła na mecz z Górnikiem) i Michał Skóraś, który rozegrał być może najlepszy mecz w niebiesko-białych barwach, to właśnie ci piłkarze, którzy spełniają pokładane w nich nadzieje i ewidentnie się rozwijają. Robią to, czego spodziewalibyśmy się po całym Lechu. Lech Poznań oparty na Kamińskim, Skórasiu Rozwój Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia to wiadomość zarazem bardzo dobra dla kibiców Lecha, gdyż to oni dodają drużynie jakości i prowadzą do zwycięstw, jak i zła. Mamy bowiem do czynienia nie z zawodnikami wyskautowanymi, dopieszczonymi i sprowadzonymi tu po to, by utrwalić sportową siłę Lecha, ale z wychowankami akademii przeznaczonymi na sprzedaż. Ich obecność w Kolejorzu, co za tym idzie ich forma i wpływ na niego, są bardzo tymczasowe. Nie można się na nich opierać, nie da się na nich zbudować stabilizacji, skoro im szybszy ich rozwój i postępy, tym bardziej prawdopodobne ich odejście.CZYTAJ TAKŻE: Trener Maciej Skórża mówi: Czas pracuje na naszą korzyśćNa Jakuba Kamińskiego oferty pojawiają się od dawna, także w tym oknie transferowym. Rzecz jasna, gdyby Lech sprzedał go teraz, naraziłby się na ogromny gniew kibiców, przy czym trzeba pamiętać, że trudno sobie wyobrazić pogorszenie obecnych stosunków. Kolejorz ryzykowałby jednak ograniczeniem czy wręcz zaprzepaszczeniem szans na sukces, zwłaszcza że nie musi nikogo sprzedawać z przyczyn finansowych. Sprzedaje, bo taki ustalił sobie rytm i z tego powodu latem odszedł np. Tymoteusz Puchacz. Też nie musiał, bo przy obecnych możliwościach finansowych Lecha klub mógłby się z nim porozumieć w kwestii pozostania tu dłużej za jakąś podwyżką. Rytm to jednak rytm - Lech wychodzi z założenia, że wychowanków musi wysyłać w świat, by zapewnić im rozwój i podtrzymać swoją markę. Polskie kluby tak działają i działać nie przestaną. Do Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia nie należy zatem przyzwyczajać się za bardzo, raczej wyglądać następców, z których żaden jeszcze nie ma ugruntowanej pozycji w pierwszym zespole Kolejorza. I wyglądać transferów, które powinny w jak największym stopniu rekompensować straty wynikające z ciągłego oddawania takich wychowanków. Na razie nie rekompensują nawet w małym.