Prezes Klimczak był gościem programu "Stan Futbolu" w TVP Sport. Odniósł się do reakcji taksówkarza z Poznania, który oczekiwał, że zespół nie utrudni Piastowi drogi po mistrzostwo kraju. - Kibic taksówkarz tak mógł myśleć, ale nie my. Legia jest potrzebna naszej lidze, tak jak potrzebna jest jej Wisła Kraków, której razem z prezesem Bońkiem niedawno pomagaliśmy - porównywał Klimczak. Gliwiczanie mają dwa punkty przewagi nad Legią, ale nie mogą sobie pozwolić na remis, gdyż po części zasadniczej sezonu mieli mniej punktów od warszawian i na wypadek zrównania się dorobkiem punktowym z nimi to Legia zostanie mistrzem. - Dla Piasta to jedna szansa na 50 lat, więc jego piłkarze, pod presją, mogą wyjść na boisko z przeświadczeniem gry na remis, a to się różnie kończy - analizował prezes "Kolejorza". Szybko jednak dodał: - Najważniejsza rzecz - nie jestem przekonany czy Legia jest w stanie wygrać z Zagłębiem Lubin - dodał Klimczak. Szef klubu z Bułgarskiej analizował też przyczyny, dla których w walce o Ligę Europy zabraknie Lecha, który dysponuje przecież drugim budżetem w kraju. - Zmiany po poprzednim sezonie były za małe. Należało już wtedy wpuścić więcej świeżej krwi, wprowadzić więcej piłkarzy głodnych trofeów. Po zwolnieniu Nenada Bjelicy, który i tak by odszedł po sezonie do Dinama Zagrzeb, błędem było powierzenie zespołu Ivanovi Djurdjeviciowi. Ivan jest naszą legendą, ale powinien najpierw wyjść spod klosza Lecha i sprawdzić się w innym klubie, odnieść sukces w innych warunkach. Sam Ivan przyznał, że to go przerosło - presja, oczekiwania - opowiadał Klimczak. Prezes podał też przyczyny, dla których nie udała się też misja ratunkowa Adama Nawałki, który prowadził Lecha od 25 listopada 2018 r. do końca marca 2019 r. - Dlaczego to nie wypaliło? Gdybym był Nawałką, postawiłbym na młodych, wyszedł po porażce na konferencję i powiedział: "Szanowni Państwo, chcę budować silnego Lecha, to będzie trwało dwa lata, wyniki bieżące się nie liczą". Gdyby tak zrobił, to dalej byśmy pracowali - zapewnił. - Natomiast trener mówił "Mihai Radut" i inne nazwiska. "Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie zatrzymali tego zawodnika" - słyszeliśmy - opowiadał Klimczak. Jak reagował na pomysły Nawałki, takie jak wezwanie straży pożarnej do podlania boiska? - Uznałem to za przejaw profesjonalizm, ale można to było inaczej załatwić, bez wzywania straży i polewaczki. Tym bardziej, że jakość trawy była dobra. Trener Nawałka nie pracuje już u nas, gdyż różnica spojrzeń na budowę zespołu była zbyt duża - uważa szef klubu. MiKiZobacz szczegóły z Ekstraklasy