Rok temu Lech imponował formą na starcie wiosny, kolejne mecze bardzo pewnie wygrywał po 3-0. Pary zabrakło mu jednak w decydującej części sezonu, gdy przyszło do kluczowych starć w Ekstraklasie z Legią, Lechią, Wisłą czy Jagiellonią. Teraz Lech zaczął wiosnę w słabszym stylu - w lutym po bardzo słabej grze zremisował z Arką Gdynia i przegrał w Kielcach. W dwóch wygranych meczach z Pogonią i Śląskiem poznaniacy też grali bardzo nierówno. Poirytowany Bjelica tłumaczył wówczas, że nie wie, dlaczego tak się dzieje, bo przygotowania na początku 2017 i 2-18 roku były takie same. Teraz jednak zauważył, że niekoniecznie tak musiało być. - Pracowaliśmy trochę więcej niż w ostatnim roku na Cyprze, o jakieś 15-20 procent więcej. Ale czy jest więcej powodów, dlaczego już w lutym nie byliśmy w idealnej formie, to ciężko powiedzieć. Może się zdarzyć, że decydująca była ta większa praca. Najważniejsze, że teraz drużyna prezentuje dobry poziom - zaznacza szkoleniowiec Lecha. - Musimy to jednak potwierdzać. Przyszedł koniec marca, było już lepiej, ale wciąż trzeba walczyć. Nie jesteśmy daleko od idealnej sytuacji, tracimy pięć punktów do lidera i chcemy to szybko odrobić, by dalej mieć możliwość walki o tytuł. Nie mamy już minimalnej możliwości by cokolwiek odpuścić. Każdy mecz jest teraz jakby był ostatnim, decydującym - dodaje Chorwat. Jak się okazuje, zdobycie tytułu mistrza Polski wcale nie jest warunkiem koniecznym do tego, by Bjelica pozostał w Poznaniu. Wystarczy miejsce w pierwszej trójce, oznaczające kwalifikację do europejskich pucharów. Wtedy kontrakt szkoleniowca automatycznie się przedłuży, choć obie strony będą zapewne miały możliwość jego rozwiązania. - Obie strony muszą być zadowolone i tego chcieć. Jeżeli będziemy w trójce, będziemy zadowoleni, to mogę zostać. Czwarte miejsce w lidze oznacza, że moja misja się tu kończy - tłumaczy Bjelica. Właśnie to trzecie miejsce jest planem minimum poznaniaków, a bliżej tego celu będzie w przypadku, jeśli Lech pokona w Wielki Poniedziałek Wisłę Kraków (początek meczu o godz. 18), a pięć dni później Górnika Zabrze. Przewaga "Kolejorza" nad czwartą drużyną w tabeli powinna wówczas wynosić około 5-7 punktów. - W Poznaniu czuję się bardzo dobrze, podobnie w Lechu i jest dla mnie wielkim przywilejem pracować z tymi zawodnikami. Chcemy być mistrzami Polski, ale nie mógłbym zostać, jeśli nic nie osiągniemy, wypadniemy poza trójkę. To nie byłoby moralne, gdybym wówczas został, że nic nie osiągnąłem przez dwa lata. Muszę więc to jasno powiedzieć i zaakceptować sytuację - twierdzi chorwacki szkoleniowiec, który w trakcie swojej pracy w Poznaniu kilka razy dostawał oferty pracy z innych klubów, także najlepszych chorwackich. - Nie chciałem słuchać innych ofert, bo pracowałem tutaj i tu mam umowę. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość dla Nenada Bjelicy i Lecha Poznań, nie ma sensu gadać o innych rzeczach - kończy trener poznaniaków. Andrzej Grupa