Jesienią 1992 roku Lech wyeliminował w pierwszej potyczce o powstającą wówczas Ligę Mistrzów Skonto Ryga, a później trafił na IFK Goeteborg. Szwedzi zadrwili z marzeń mistrza Polski, który po pierwszym starciu miał prawo myśleć o awansie - gola stracił w 85. minucie i przegrał 0-1. W rewanżu lechici zostali sprowadzeni na ziemię przez znakomitych reprezentantów Szwecji - gole przy Bułgarskiej zdobywali Johnny Ekstroem, Mikael Nilsson i Hakan Mild. Siedem lat później w Pucharze UEFA Lech wyeliminował łotewski Metalurgs Lipawa, a później znów los skojarzył go z IFK. "Kolejorz" sportowo już nie był tak mocny, choć w jego drużynie grali jeszcze Maciej Żurawski i Arkadiusz Głowacki, finansowo i organizacyjnie było już bardzo źle. W Poznaniu było 1-2, w Szwecji zaś 0-0. Teraz po trzecim wyeliminowaniu Łotyszy Lech znów trafił na ekipę ze Szwecji. Aby jeszcze podkreślić nieszczególny los, można dodać rywalizację z AIK Solna w eliminacjach Ligi Europy w 2012 roku. Wtedy też było 0-3 w Szwecji i 1-0 na otarcie łez w rewanżu w Poznaniu, po pięknym trafieniu z dystansu Mateusza Możdżenia. Los był trochę pechowy, bo "Kolejorz" miał rozstawienie w tej fazie rozgrywek, mógł trafić na rywala z Kazachstanu albo zwycięzcy meczu między Słoweńcami z Celje i Estończykami z Nomme Kalju. O ile ten ostatni się odbędzie 10 września, bo w ostatnim tygodniu obie ekipy miały u siebie przypadku koronawirusa i pojedynek odwołano. Z drugiej strony - do Szwecji bliżej niż do Kazachstanu, a przelot do Azji też wchodził w grę.