Tego, co dzieje się z zespołem mistrza Polski, nie sposób zrozumieć. Zespół latem stracił tylko jednego zawodnika, pozyskał w sumie pięciu nowych, a mimo tego obecnie jest pośmiewiskiem w całej Ekstraklasie. Skąd się wzięły te problemy i dlaczego wysoką cenę zapłaci za nie prawdopodobnie tylko trener Skorża? Nie da się ukryć, że mistrzostwo Polski wywalczone przez Lecha było znacznie ponad stan posiadania tego klubu. "Kolejorz" wykorzystał swój dobry moment, choć przecież sukcesy i niezłe spotkania przeplatał kompromitacjami (porażka z Zawiszą Bydgoszcz, 1-3 w Pucharze Polski w Stargardzie), ale także i kiepską postawę Legii Warszawa. Jej szefowie właśnie nie wytrzymali i wyrzucili trenera Henninga Berga. Legia nie jest jednak na takim dnie jak Lech, który koncertowo zepsuł wielki sukces zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym. Skorża do Lecha trafił nieco ponad 13 miesięcy temu. Widać było, że nie ze wszystkimi jest mu po drodze. To bowiem szkoleniowiec, który chce mieć sytuację pod swoją kontrolą, lubi otaczać się zaufanymi ludźmi. Nie zdołał jeszcze w trakcie sezonu doprowadzić do zmiany kierownika drużyny, ale stało się to faktem już po mistrzostwie Polski. Dariusz Motała, dziś pracujący jako dyrektor sportowy w GKS Katowice, o swojej rezygnacji tak mówił w rozmowie z Jackiem Staszakiem z portalu Weszło: "Mam zupełnie inną wizję niż Maciej Skorża. (...) Ma zupełnie inny styl zarządzania niż to dotychczas w klubie było. (...) Trener Skorża dąży do stylu angielskiego. Musisz jednak pamiętać, ze jeśli decydujesz o wszystkim, to tylko ty odpowiadasz za wyniki". To prawda - to głównie Skorża odpowiada za wyniki. Chciał mieć fizjologa Paolo Terziottiego, z którym pracował w poprzednich klubach - dostał go w czerwcu. Jakie są efekty pracy Włocha, jak dzieli się pracą z dotychczasowym specem od przygotowania fizycznego Andrzejem Kasprzakiem? Co dało przewrócenie do góry nogami sztabu medycznego, którego szefem przestał być ortopeda, jak to jest praktykowane w klubach piłkarskich? Dlaczego przez rok większej szansy nie otrzymał żaden młody piłkarz, choć Lech chwali się swoją akademią? Podstawowe pytanie brzmi jednak tak: dlaczego niemal wszyscy piłkarze Lecha są bez formy, ociężali, pozbawieni wiary? Za to właśnie odpowiada Skorża wraz ze swoim sztabem. Samo zwolnienie Skorży nie rozwiąże jednak problemów Lecha. Zagubiony w swoich działaniach jest prezes klubu Karol Klimczak, błędy popełnia wiceprezes i syn właściciela KKS Lech Piotr Rutkowski. Klimczak został prezesem klubu w grudniu 2011 roku - jedynym roku w ostatnich siedmiu, gdy "Kolejorz" nie grał w Europie. Przepłacone mistrzostwo Polski z 2010 roku odbiło się czkawką i dotychczasowy dyrektor finansowy musiał ratować sytuację w roli prezesa. Cięcie kosztów, stabilizowanie wpływów i wydatków było trudne, ale się udało - w poprzednim roku budżet Lecha już się prawie bilansował. Kryzys finansowy, a kryzys sportowo-wizerunkowy to jednak dwie różne sprawy i z tym obecny zarząd Lecha sobie nie radzi. Miesiąc temu, podczas prezentacji Macieja Gajosa, Klimczak ogłaszał światu, że Lech nie jest pogrążony w kryzysie, a jedynie znajduje się w trudnej sytuacji. Zapowiadał, że nie zamierza wywierać presji na piłkarzach, by dokładnie tydzień później to zrobić zmieniając system premiowania (nagrody za europejskie puchary zależne od wyników w lidze). I co gorsza - wartościując rozgrywki, odstawiając te w Lidze Europy na dalszy plan, choć Poznań czekał na fazę grupową całe pięć lat. W jednym momencie okazało się, że stawiając na ligę (co nie wyszło) trener Skorża ma eksperymentować składem w pucharach. Wcześniej Piotr Rutkowski, jeszcze przed pierwszym meczem w Sarajewie w eliminacjach do Ligi Mistrzów, mówił, że "faza grupowa tych rozgrywek nie jest celem Lecha, tylko marzeniem" oraz "trzeba twardo stąpać po ziemi". W sporcie takie słowa to wyrok - albo walczysz o wszystko, albo w przypadku porażki zostajesz na dnie. Jakby tego było jeszcze mało, Klimczak sam podważył sens korzystania przez piłkarzy w trudnych chwilach z usług psychologa sportowego. - A czy wy, dziennikarze, chodzicie do psychologa? - pytał i podkreślał, że "piłkarze chętnie tego nie robią i trudno im się dziwić". To kto w takim razie powinien pomóc zawodowemu sportowcowi radzić sobie ze stresem czy szukać dróg wyjścia z kryzysu? Dziś już wiadomo, że ostatni w tabeli Lech musi coś zrobić, wstrząsnąć zespołem. Najłatwiejsze, choć i tak dla szefów klubu trudne, będzie zwolnienie Skorży. Ale i tu pojawia się problem - jeśli nie Skorża, to kto? Zwalniając Henninga Berga prezes Legii Bogusław Leśnodorski miał już przygotowanego następcę - jednego z grona kilku trenerów z Europy, z którymi wicemistrzowie Polski prowadzili rozmowy. W Lechu sądzono, że Skorża to trener na lata, jego pozycja jest niezagrożona, więc następcy szukać teraz nie trzeba. Dziś w kontekście ewentualnego nowego trenera padają nazwiska Urbana, Kociana czy Wdowczyka. Wcale nie szkoleniowców wyselekcjonowanych, odszukanych w Europie. Tego, że bilety na mecze są zdecydowanie za drogie, frekwencja na stadionie mistrza Polski najniższa od lat, a marketing kuleje - wspominać już nie trzeba. To także efekt ścinania kosztów i prób zwiększania przychodów. Dodając nieudane transfery - mamy obraz nędzy i rozpaczy. Samo zwolnienie Skorży to w tej sytuacji zdecydowanie za mało, ale pewnie na tym zmiany się zakończą. Andrzej Grupa