Sytuacja Lecha Poznań przed starciem w Wiedniu była komfortowa. Mógł awansować z grupy (po raz trzeci w historii - poprzednio w 2008 i 2010 roku) już w ten czwartek, o ile pomógłby mu Villarreal CF i do ewentualnej wygranej Kolejorza z Austrią dołożyłby swoje zwycięstwo nad Hapoel Beer Sheva. Jednocześnie nawet porażka z wiedeńczykami Lecha nie eliminowała, jako że mistrzowie Polski przy dobrym układzie mogli awansować nawet przy dwóch przegranych w dwóch ostatnich meczach. A przecież w pierwszym meczu w Poznaniu lechici wygrali z Austrią aż 4-1, a następnie wiedeńczycy ulegli też Villarreal CF aż 0-5. To było jednak jakiś czas temu. Od tamtej pory zwłaszcza Kolejorz gra słabiej. Odpadł z Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław, fatalny w jego wykonaniu był ostatni mecz ligowy z Cracovią, bodaj najsłabszy w sezonie. Także mecz w Wiedniu nie rozpieszczał. CZYTAJ TAKŻE: Polska liga idzie w dół po meczu Lecha. On sam zyskujeTrener John van den Brom potasował skład. Posadził na ławce niesfornego Norwega Kristoffera Velde, który zirytował go podczas ostatniego meczu. Nie podał mu ręki, gdy został zmieniony po godzinie gry w starciu z Cracovią - od razu poszedł do szatni. Przed meczem w Wiedniu rzeczywistość próbował inaczej tłumaczyć dyrektor sportowy klubu Tomasz Rząsa, zdaniem którego Velde po prostu szedł po suche rzeczy i po pięciu minutach na ławkę wrócił. Nie tłumaczyło to jednak, dlaczego Velde był tak wściekły, skoro tylko szedł się przebrać oraz dlaczego holenderski trener podawał inną wersję zdarzeń. Nie zmieniało to faktu, że Kristoffer Velde usiadł na ławce, a Holender zdecydował się na wzmocnienie ofensywy i zagęszczenie środka pola. Do gry wszedł Filip Szymczak i to obok Mikaela Ishaka, o którego kibice Lecha drżą jak o największy skarb. Gdy po kilku minutach Szwed padł na murawę i rezerwowi szykowali się do rozgrzewki, wielu fanom serce stanęło. To niezwykle ważny gracz, więc jego strata byłaby niepowetowana. Lech Poznań gra lepiej i strzela gola Jak ważny, pokazał początek drugiej połowy. Wtedy Lech zaatakował znacznie żwawiej niż podczas bardzo słabej pierwszej połowy. Uderzył Gruzin Nika Kwekweskiri, ale austriacki bramkarz piłkę odbił. Ta trafiła do Filipa Szymczaka, następnie do Mikaela Ishaka. Szwedzki napastnik ma jednak większe doświadczenie niż jego młodszy kolega, który zepsuł kilka okazji przed przerwą. Wpakował piłkę do siatki ku uciesze licznej grupy kibiców Lecha, którzy opanowali wiedeński stadion w liczbie około dwóch tysięcy. Mecz bardzo się ożywił. Niemrawości przeplatanej nieskutecznością z pierwszej połowy było już mniej. Co ważne, Lech tworzył okazje, których wcześniej nie było - wtedy Filip Bednarek musiał ratować Kolejorza przed utratą gola. Na dodatek Villarreal remisował 1-1 z Izraelczykami, co dawało poznaniakom awans. Zabawę zepsuł Pedro Rebocho, co stanowiło pewien constans, bo Portugalczyk był słaby także w starci uz Cracovią. Popełnił fatalny błąd i po jego stracie Austriacy zdobyli dość łatwego gola - tu Filip Bednarek nie mógł już nic poradzić. Niemal równocześnie Villarreal wyszedł na prowadzenie 2-1 z Hapoelem. Na krótko jednak. Wyrównujący gol dla Izraelczyków powodował, że remis Kolejorza nie dawał mu awansu już teraz. Musiał czekać na ostatnią kolejkę. No, chyba że... doprowadziłby do zwycięstwa w Wiedniu. Bliżej tego znalazła się jednak Austria, gdy z trudem powstrzymywany był Senegalczyk Ibrahima Drame czy szwajcar Haris Tabakovic, ale za to w ostatniej minucie meczu dwóch rezerwowych Lecha, Artur Sobiech i Joao Amaral stanęli przed kapitalną okazją. Sobiech wyłożył piłkę Portugalczykowi, a ten spudłował na europejską skalę. Austria Wiedeń - Lech Poznań 1-1 (0-0) Bramka: 0-1 Ishak (48.), 1-1 Keles (70.) AUSTRIA: Fruchtl - Ranftl, Lucas Galvao Ż, Martins - Braunoder (72. Tabakovic), Fitz, Meisl, Fischer, Teigl (60. Holland) - Keles (89. Kreiker), Polster (72. Drame) LECH: Bednarek - Pereira, Šatka, Kwekweskiri (88. Amaral), Milić Ż, Rebocho Ż - Karlström Ż, Skóraś, Szymczak (74. Citaiszwili), Murawski Ż - Ishak Ż (88. Sobiech) Sędzia: England (Anglia)