Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, golePo pięciu spotkaniach bez zwycięstwa sytuacja w Lechu Poznań zrobiła się trochę nerwowa. Wygrana 2-1 z Wisłą Płock trochę ją uspokoiła, ale po piłkarzach widać, że wciąż brakuje im pewności siebie, którą mieli po spotkaniu z Legią. Do wygranej w niedzielę w znacznym stopniu przyczynił się skrzydłowy Maciej Makuszewski, który jesienią zadebiutował w reprezentacji Polski i wywalczył sobie w niej miejsce. Dobrą formę prezentuje też w Lechu, choć ostatnio, przy słabszej grze całego zespołu, pojawiły się głosy, że powinien, jako jeden z liderów, bardziej napędzać kolegów. - Cały czas uważam, że jestem w dobrej dyspozycji. Brakowało może ostatnio bramki czy asysty, a wiem, że teraz każdy wymaga bym strzelał i asystował. Sorry, ale nie jestem Leo Messi czy Ronaldo, żeby w każdym meczu to robić. I tak mam takie liczby, jakich nie miałem w całej karierze: pięć goli i cztery asysty w 14 meczach, a grałem chyba w 12. To jest jak na mnie super statystyka, a myślę, że jeszcze dołożę kilka goli. Wiem, że oczekiwania są duże, bo jestem reprezentantem Polski, ale chłodno do tego podchodzę, nie przejmuję się krytyką i cierpliwie pracuję, by być w dobrej dyspozycji - mówi skrzydłowy Lecha. To jego gol, strzelony zza pola karnego, dał poznaniakom prowadzenie. Aż dziwne, że Makuszewski tak rzadko strzela zza "szesnastki". Kiedy w meczu z Wisłą Kraków też huknął z 25 metrów, Michał Buchalik z trudem wybił piłkę prosto pod nogi Darka Jevticia. Tym razem Seweryna Kiełpin zdołał tylko lekko dotknąć futbolówkę, która wpadła do siatki. - Mam dobre uderzenie z dystansu i nie wiem, dlaczego tego nie wykorzystuję. Strzelam z lewej, prawej nogi. Trener cały czas namawia mnie do tego, koledzy też, szczególnie Matusz Putnocky, bo kilka razy na treningu przekonał się, że jest ono niezłe. Czasem pozycja do tego jest, czasem nie ma, a dziś sam sobie ją stworzyłem. Wpadło i na pewno doda mi wiary - mówi gracz Lecha, który na gola w Ekstraklasie czekał ponad miesiąc. - Miałem ochotę już coś strzelić, bo ostatnio dopadła nas jakaś niemoc. W tygodniu widziałem, że mi zaczyna wpadać, chłopakom również. Szkoda, że w meczu były tylko dwa gole, bo okazji przed przerwą było ku temu znacznie więcej - dodaje Makuszewski. W drugiej połowie Lech głównie już bronił korzystnego wyniku i skupiał się na rozbijaniu akcji rywali, którzy nie stworzyli zresztą większego zagrożeniu pod bramką Putnocky’ego. - Tak to mogło wyglądać z boku, ale w naszych głowach było przekonanie, że mamy korzystny wynik i trzeba go zachować. Wisła Płock ruszyła na nas po przerwie, miała przewagę w posiadaniu piłki, starała się odrobić stratę. Zrobiliśmy swoje, na pewno były w tym meczu momenty, gdy można było lepiej zagrać, ale zabrakło jakiejś cierpliwości, dokładności. Dzisiaj najważniejsze dla nas było zwycięstwo, a teraz możemy już patrzeć na następny dzień. Wróci uśmiech, ale dalej musimy koncentrować się na pracy - zakończył reprezentant Polski. Andrzej Grupa