Dziewięć dni temu Maciej Skorża niespodziewanie pożegnał się z Lechem Poznań i pozostawił wakat na stanowisku trenera mistrzów Polski. To rozpoczęło lawinę domysłów dotyczących nowego opiekuna poznańskiego zespołu. A także zagoniło do pracy szefów Kolejorza, którzy w trybie ekspresowym musieli znaleźć szkoleniowca, który poprowadzi zespół w przyszłym sezonie. Na Bułgarską w ciągu tygodnia spłynęły dziesiątki życiorysów poważnych i mniej poważnych trenerów. Według naszych informacji lechici zdecydowali się już na jednego z nich! Jak ustaliliśmy, nowym trenerem Lecha ma zostać Holender John van den Brom. Van den Brom trenerem Lecha! Według naszych ustaleń w środę Lech doszedł do porozumienia z van den Bromem. W grupie trenerów, z którymi klub prowadzi najintensywniejsze rozmowy, było w ostatnich dniach trzech-czterech szkoleniowców. Ostatecznie zdecydowano się jednak na Holendra, o którym jako pierwszy poinformował Piotr Koźmiński ze Sportowefakty.wp.pl. 55-latek był ostatnio trenerem KRC Genk. Wcześniej pracował w Anderlechcie Bruksela, AZ Alkmaar, Vitesse Arnhem oraz Utrechcie. Szkoleniowiec przekonał do siebie sporym doświadczeniem w europejskich pucharach, pracą w dużych klubach w Belgii i Holandii oraz ofensywnym stylem gry, który chciałby prezentować zespół mistrzów Polski. Jak słyszymy, Holender wpasowuje w piłkarską filozofię Lecha i ma kontynuować projekt rozwoju zespołu, który rozpoczęli Dariusz Żuraw i Skorża. Klub ma grać futbol ofensywny, oparty o pressing, odbiór piłki i dużą intensywność gry. Na plus zadziałało także duże zaangażowanie van den Broma w negocjacje. Między innymi dzięki temu Lechowi udało się znaleźć nowego trenera w trybie ekspresowym, bo zaledwie dziewięć dni po odejściu Skorży. Telefon do Gonczarenki W przestrzeni medialnej pojawiły się jednak przeróżne nazwiska. Jednym z nich był Białorusin Wiktor Gonczarenko, czyli były szkoleniowiec BATE Borysów, CSKA Moskwa, FK Ufa oraz Krasnodaru. Jak ustaliliśmy, poznaniacy w ubiegłym tygodniu faktycznie skontaktowali się z 45-letnim trenerem, z którym w dalekiej przeszłości negocjowali już kilkukrotnie (w czasach, gdy z sukcesami pracował w Borysowie). Po wstępnych rozmowach podjęto jednak decyzję, że w tej chwili rozmowy nie będą kontynuowane. Głównie z powodów politycznych. Inną kandydaturą, która pojawiła się w mediach, był Peter Stöger. Austriak ma w CV pracę w Borussii Dortmund, Austrii Wiedeń i Ferencvárosie Budapeszt. Na Bułgarskiej usłyszeliśmy jednak, że rozmów z tym trenerem w ogóle nie prowadzono. Tak samo jak z Alanem Pardew, Svenem-Göranem Erikssonem czy László Bölönim. Nie rozważano również byłego trenera Legii Warszawa Henninga Berga, który niedawno podpisał kontrakt z cypryjskim Pafos FC. Nikolić kazał czekać Kilka dni temu informowaliśmy, że Lech dzwonił także do Marko Nikolicia. Serb był blisko klubu z Bułgarskiej w 2018 roku. Wtedy, jako szkoleniowiec Fehérváru, rywalizował o pracę z Adamem Nawałką. Ostatecznie poznaniacy zdecydowali się na Nawałkę, a Nikolić niedługo później trafił do Lokomotiwu Moskwa. Tam pracował z Polakami: Maciejem Rybusem oraz Grzegorzem Krychowiakiem. Z rosyjskiej ekipy odszedł dokładnie 5 października 2021 roku. Nie oznacza to jednak, że przez ostatnie miesiące nie miał ofert. Niedawno był kandydatem do pracy w Partizanie Belgrad, z którym w 2017 roku zdobył mistrzostwo i Puchar Serbii. Według naszych informacji Nikolić podziękował działaczom Lecha za zainteresowanie, bo czeka na finalizację rozmów z włoskim klubem. Gdyby ta nie doszła do skutku, możliwy był powrót do negocjacji. Problem polegał na tym, że lechici nie zamierzali czekać aż do lipca. Na szerokiej liście Lecha był tylko jeden Polak. I był to... Marcin Brosz. Ostatecznie podjęto decyzję, że priorytetem jest pozyskanie trenera z dobrym CV i doświadczeniem pucharowym. Sebastian Staszewski, Interia