Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj! Urban zastąpił w tym tygodniu Macieja Skorżę i od razu wziął się do roboty - nie tyle zaczął pracę bardziej wyczerpującymi zajęciami, co starał się nawiązać bezpośredni kontakt z piłkarzami. Wiadomo bowiem, że Skorża nie wchodził w podobne relacje - rzadko prowadził indywidualne rozmowy z graczami, a gdy przyszła sytuacja ekstremalnego kryzysu, nie potrafił znaleźć z niej wyjścia. - Teraz jest trochę inaczej, zmienił się sztab, jest więcej świeżości i w tym całym bałaganie pojawiło się więcej radości. Inaczej się pracuje - opisuje nową sytuację Łukasz Trałka. - Trener Urban ma duże poczucie humoru, bazuje na dobrej atmosferze i w tym kierunku idą zmiany. Co do treningów - każdy szkoleniowiec ma swój warsztat i wizję drużyny. Nowy szkoleniowiec ma nieco inną niż poprzedni, ale to nie znaczy, że jak będzie trochę luźniej, to nic nie będziemy robić. Trałka przyznaje, że rozmawiał z zawodnikami z innych klubów, które kiedyś prowadził Jan Urban. - Zawsze w nich była dobra atmosfera, tak będzie i u nas, ale atmosferę budują wyniki. Gdy jedno z drugim pójdzie w parze, to ruszymy do przodu. Wiemy, jak nasze ostatnie wyniki wyglądały, teraz najprościej byłoby się położyć i czekać, aż wszystko samo się zmieni. A samo się nie zmieni. Nie jestem typem, i moi koledzy z szatni także, który będzie czekał. Musimy wziąć sprawy w swoje ręce, zwycięstwo nam jest bardzo potrzebne - mówi kapitan "Kolejorza". Jak się okazuje, były trener Maciej Skorża nie pożegnał się jeszcze z piłkarzami Lecha. - Osobiście go w naszej szatni nie było, ale trener miał swoje prywatne problemy, o których nie chcę rozmawiać. Na pewno gdy pojawi się w Poznaniu, to przyjdzie do nas i się pożegna - twierdzi Trałka. Jan Urban przyznał z kolei, że od zawsze jest kibicem Barcelony, ale to nie znaczy, że w Lechu będzie próbował naśladować jej styl gry. - Na początku mojej pierwszej pracy w Legii słyszałem, że za dużo gramy piłką, ale wówczas twierdziłem, że jak na warunki polskiej ligi to miałem zawodników wybijających się technicznie i tak mogliśmy grać. Jak mógłby grać Lech? To bardziej złożone pytanie i podobna odpowiedź. Czy ktoś sobie wyobraża, że Barcelona wygrywa wszystko grając tak jak Atletico? Nie mogłaby, a takiego stylu nie chcieliby jej kibice, bo oni przyzwyczaili się do innego. Podobnie kibice Atletico chcą takiego stylu, jaki od zawsze prezentuje ich drużyna, na tym się wychowali - opowiada Urban. - Rozmawiałem z zarządem o stylu gry Lecha, każdy by chciał, by gra była efektywna i fajna dla oka. Każdy region ma coś swojego i niesamowicie ważne jest by tego nie zmieniać. Wtedy traci się tożsamość. Kiedyś mówiono "piłka krakowska", bo w Krakowie grali kombinacyjnie, krótkimi podaniami, ale w pewnym momencie to zaniknęło. Gdy za Wojtka Stawowego Cracovia zaczęła grać podobnie, od razu pojawiło się stwierdzenie, że wraca krakowska piłka - dodaje szkoleniowiec "Kolejorza". Nowy trener Lecha uważa, że jego drużyna musi przede wszystkim zacząć strzelać bramki, bo zawsze był drużyną bramkostrzelną. - Skuteczność jest fatalna, ale przecież według statystyk, Lech kreuje sporo okazji, co cieszy. W wielu sytuacjach decyduje tu aspekt mentalny: nie wykorzystasz jednej, drugiej, słyszysz gwizdy i nerwowość robi się coraz większa. To jednak zastanawia, że mimo tej ogromnej ilości sytuacji Lech jest drużyną, która zdobyła najmniej bramek - przyznaje Urban. - Druga rzecz - według statystyk Lech jest zespołem, który pozwala swoim rywalom na prawie najmniejszą ilość okazji. I co z tego, skoro chyba tylko Podbeskidzie straciło o jednego gola więcej, a wszyscy pozostali mniej. To nie jest normalne! - podkreśla Urban. Czy sytuacja już dzisiaj zacznie się zmieniać, przekonamy się wieczorem. Początek meczu Lech - Ruch Chorzów o godz. 18. Autor: Andrzej Grupa