Lech pozostał drużyną niepokonaną w Ekstraklasie, nadal będzie też liderem, a to za sprawą gola Pedra Tiby w doliczonym czasie spotkania z Pogonią Szczecin. Lech grał wtedy w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Niki Kwekweszkiriego - odwrócił więc losy spotkania w sytuacji skrajnie dla siebie trudnej. Jeszcze kilka miesięcy w kuriozalnych okolicznościach tracił punkty w końcówkach, jak choćby w meczu ze Stalą Mielec (1-2). - Jesteśmy już inną drużyną w tym sezonie, to widać - podkreśla obrońca Lubomir Šatka. - Mecz z Pogonią był ciężka, pierwsza połowa dla nas nie była dobra. W drugiej rozpędziliśmy się, zaczęliśmy stwarzać sytuacje, ale niestety w najgorszym momencie dostaliśmy tę czerwoną kartkę. Po tym zdarzeniu Pogoń nas przycisnęła, strzeliła gola, ale na szczęście uratowaliśmy punkt - mówił reprezentant Słowacji. Lech miał spore problemy z grą w pierwszej połowie, szczególnie po upływie pierwszego kwadransa. - Wychodziło to z tego, że źle pressowaliśmy, nie wychodził nam ten pressing zupełnie. Po odbiorach nie było jak utrzymać piłkę, doszła duża niedokładność, proste straty. Straciliśmy pewność siebie i nic nam nie wychodziło. Coś jednak zmieniliśmy, coś sobie powiedzieliśmy w przerwie i druga połowa wyglądała inaczej - oceniał Šatka.Teraz lechici mają dwa tygodnie przerwy na wspólne treningi, ale akurat Słowak wyjeżdża na zgrupowanie swojej reprezentacji, która w środę zagra w Lublanie ze Słowenią, trzy dni później podejmie Chorwację, a 7 września zmierzy się jeszcze w Bratysławie z Cyprem. Šatka cieszy się ze swojego powołania. - Może dla trenera klubowego to gorzej, że wyjeżdżam, ale każdy piłkarz chce reprezentować swój kraj i już się cieszę na spotkanie z chłopakami - powiedział gracz "Kolejorza". Andrzej Grupa