<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-legia-warszawa,4931" target="_blank">Kliknij, aby zobaczyć zapis do relacji na żywo z meczu</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/lech-poznan-legia-warszawa,id,4931" target="_blank">Zapis relacji na żywo dla urządzeń mobilnych</a> Lech w kryzysie, Legia w kryzysie - takie hasła pojawiały się przed meczem. Oba zespoły miały niby minimalną stratę do Górnika Zabrze - 1 i 3 punkty, ale ich styl gry był ostatnio tragiczny. Klasyk Ekstraklasy zapowiadał się więc gorzej niż zwykle, a i kibice podeszli do niego z dużą ostrożnością. Na trybunach pojawiło się nie 41 tysięcy kibiców, a niecałe 37 tysięcy, zaś goście z Warszawy wypełnili może jedną trzecią swojego sektora. Dla sympatyków obu zespołów to mecze wyjątkowe, dla piłkarzy - można odnieść wrażenie, że nie zawsze. Tym razem miało być inaczej, bo jeśli się przełamać, to właśnie w takim spotkaniu. Legioniści wyszli na boisko bardzo nabuzowani, każdy z kilku pierwszych kontaktów był na styku przewinienia. Już w 70. sekundzie po bardzo mocnym wejściu Michała Kopczyńskiego sędzia Szymon Marciniak pokazał pierwszą żółtą kartkę. To uspokoiło zapędy do ostrej gry, ale też sprawiło, że Legia całkowicie stanęła. Lech z każdą minutą jakby coraz lepiej widział, że słowo "kryzys" dotyczy tylko ich rywali. Mario Szitum z Darko Jevticiem pozwalali sobie na zagrania z pierwszej piłki nawet piętą, zakładali "siatki" rywalom. To ich piękna akcja na lewym skrzydle w 12. minucie sprawiła, że Kopczyński ratował się wybiciem piłki na oślep. Zagrał prosto pod nogi Roberta Gumnego, który dośrodkował w pole karne, a Maciej Gajos ładnym strzałem głową pokonał Arkadiusza Malarza. Legia wciąż była nieobecna w środku pola, Kasper Hamalainen zupełnie nie przypominał tego zawodnika, który był w poprzednim sezonie katem poznaniaków. Teraz miał kreować grę, tymczasem poznaniacy zupełnie odcinali go od gry. Lechowi nie przeszkodziło nawet zejście kontuzjowanego Mario Szituma, który napędzał ataki lewą stroną. Legia w ofensywie nie istniała - pierwszy strzał, zresztą zablokowany, oddała w 26. minucie (Dominik Nagy). Lech grał już na luzie, w 27. minucie Darko Jevtić przebiegł z piłką prawie całe boisko, uciekł faulującemu go Łukaszowi Broziowi, "wkręcił w boisko" kilkoma zwodami Macieja Dąbrowskiego, ale później uderzył nad poprzeczką. Chwilę wcześniej sędzia Marciniak uznał, że Emir Dilaver nie faulował w polu karnym swojego przyjaciela z czasów gry w Ferencvarosie Budapeszt Nagya. Nie potrzebował też do tego wideoweryfikacji. Marciniak nie dostrzegł jednak w 42. minucie zagarnięcia piłki barkiem przez Dilavera - chwilę przed tym, jak Michał Kucharczyk kopnął piłkę w... klatkę piersiową Macieja Dąbrowskiego, a futbolówka przelobowała Matusza Putnocky'ego i prawie wpadła do bramki. Z linii wybił ją jednak Rafał Janicki. Wtedy Lech prowadził już 2-0, bo wcześniej po trzecim z rzędu rzucie rożnym idealnie przy słupku "główkował" Łukasz Trałka. Legioniści byli już wtedy zupełnie spanikowani. Nagy w zupełnie niegroźnej sytuacji 35 metrów przed swoją bramką wybił piłkę na... rzut rożny. A po nim - i kolejnym świetnym dośrodkowaniu Jevticia - Trałka znów był bliski pokonania Malarza. Druga połowa była znacznie słabsza, bo Lech nie chciał forsować tempa i czekał, co zrobi Legia. A ta nie potrafiła kompletnie nic. W 65. minucie Nicki Bille zagrał na wolne pole do Makuszewskiego, ten uciekł Moulinowi i w sytuacji sam na sam podwyższył na 3-0. Lech walczył o kolejnego gola, bo jeszcze nigdy nie pokonał w lidze Legii czterema bramkami. W 71. minucie Legię przed stratą gola uratował Malarz, który obronił uderzenie głową Gajosa po kolejnym rzucie rożnym Jevticia. Później z kolei pojedynek z bramkarzem Legii przegrał Szwajcar. A Legia? Omal nie dostała szansy na gola od sędziego Marciniaka, który w 84. minucie uznał, że Lasse Nielsen sfaulował Nagya w polu karnym, choć nawet z daleka było widać, że Duńczyk wybił piłkę. Najlepszy polski arbiter po pewnym czasie uznał jednak, że warto skorzystać z VAR, a po obejrzeniu sytuacji raz jeszcze zmienił swoją decyzję. Lech wygrał więc z Legią 3-0 - pierwszy raz tak wysoko od czerwca 1998 roku, gdy hat-trick Piotra Reissa dał poznaniakom utrzymanie. Właściciel Legii Dariusz Mioduski nie oglądał już ostatnich 25 minut - po trzecim golu dla Lecha pożegnał się z szefem Lecha Karolem Klimczakiem i opuścił stadion. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Legia Warszawa 3-0 (2-0) Bramki: 1-0 Maciej Gajos (12. głową), 2-0 Łukasz Trałka (38. głową), 3-0 Maciej Makuszewski (65.). Żółta kartka - Lech Poznań: Maciej Makuszewski, Emir Dilaver, Nicki Bille Nielsen. Legia Warszawa: Michał Kopczyński, Guilherme, Maciej Dąbrowski. Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 36 829. Lech Poznań: Matus Putnocky - Robert Gumny, Lasse Nielsen, Rafał Janicki, Emir Dilaver - Maciej Makuszewski, Łukasz Trałka, Darko Jevtic (88. Radosław Majewski), Maciej Gajos, Mario Situm (22. Mihai Radut) - Nicki Bille Nielsen (70. Christian Gytkjaer). Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Łukasz Broź, Maciej Dąbrowski, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Michał Kucharczyk (46. Guilherme), Michał Kopczyński (79. Tomasz Jodłowiec), Kasper Hamalainen, Thibault Moulin, Dominik Nagy - Armando Sadiku (64. Jarosław Niezgoda). <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking?sId=105&gwId=57504&posId=&sort=0" target="_blank">Ranking Ekstraklasy - sprawdź!</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy</a>