Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy Zwycięstwo było planowe, bo od blisko pół wieku gdańszczanie nie potrafią przy Bułgarskiej wygrać, a od blisko 20 lat wywalczyć choćby remisu. Nie inaczej było i tym razem, a choć "Kolejorz" zwyciężył tylko 1-0, to na takie rozstrzygnięcie goście nie mogą narzekać. Byli o bowiem w tym spotkaniu o wiele słabsi. Trener Lecha Maciej Skorża wystawił dwóch rezerwowych skrzydłowych - Dariusza Formellę i Muhamada Keitę. Normalnie powinni grać Szymon Pawłowski i Gergo Lovrencsics, tyle że Węgier po wstrząśnieniu mózgu sprzed dziesięciu dni nie doszedł jeszcze do siebie. Pawłowski, chyba najlepszy zawodnik Lecha w tej rundzie, ma od dawna problemy ze ścięgnem Achillesa i przed każdym kolejnym spotkaniem jest "stawiany na nogi". Tym razem ryzyko było jednak chyba zbyt duże i piłkarz pozostał przez cały mecz na ławce rezerwowych. Mimo to Lech dość często budował swoje akcje przez skrzydła, a Formella został bohaterem spotkania. To jego akcja z 32. minuty dała zwycięskiego gola, choć piłkarzowi z Poznania dopisało szczęście. Piłka odbita od nogi Marcina Pietrowskiego zmyliła bowiem Mateusza Bąka. Wcześniej i później poznaniacy też mieli kilka niezłych okazji. Bardzo dobrze przeciwko swojej byłej drużynie grał Zaur Sadajew, przynajmniej do momentu oddawania strzałów. Czeczen biegł do każdej piłki, mijał rywali, dogrywał do kolegów. Tuż przed przerwą jego uderzenie zza pola karnego bardzo efektownie obronił Bąk, a po chwili napastnik Lecha nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Wcześniej, w 13. minucie, jeszcze lepszą szansę miał Keita, ale kopnął prosto w Bąka. Defensywnie ustawiona Lechia nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Jasmin Burić tylko raz mógł pokazać swoje umiejętności i to po strzale z dystansu młodego obrońcy gości Damiana Garbacika. O ile zaskoczeniem dla Lechii musiał być brak w składzie gospodarzy Szymona Pawłowskiego, to niespodzianką w ekipie z Gdańska było wyjście Bartłomieja Pawłowskiego. Były piłkarz Lechii jest jednak w słabej formie, często tracił piłkę i żadnej krzywdy rywalom nie zrobił. Po przerwie Lech miał kilka wyśmienitych sytuacji, by drugim golem rozstrzygnąć sprawę. Najlepszą na pewno zmarnował Kasper Hamalainen, który w 58. minucie bardzo słabo strzelił z rzutu karnego i Bąk obronił. Wcześniej cudowną akcją popisał się Darko Jevtić - Szwajcar minął przed polem karnym trzech rywali, a już po wbiegnięciu w szesnastkę został zahaczony. Co jednak można powiedzieć o okazji Sadajewa z 79. minuty? Dawid Kownacki popisał się udanym dośrodkowaniem z prawego skrzydła, Bąk przepuścił piłkę między rękami, a za bramkarzem Lechii stał jeszcze napastnik Lecha. Sadajew miał trzy metry do pustej bramki, a... przepuścił futbolówkę między nogami. Tuż po ostatnim gwizdku arbitra Kownacki podszedł do kolegi, uśmiechnięty pogratulował zwycięstwa, ale chyba wspomniał też tę sytuację, bo Sadajew pokazał, że piłka otarła mu się o łydkę i rozłożył ręce. Lech rządził i dzielił na boisku, Jevtić z połowy boiska omal nie przelobował Bąka. Goście szukali tej jednak okazji, ale nawet o nią było im trudno. Jedyny groźny strzał był autorstwa wprowadzonego chwilę wcześniej Piotra Grzelczaka, tyle że piłkarz Lechii pomylił się o dobry metr. Gdańszczanie nie mogli też liczyć na stałe fragmenty, bo niemal zawsze piłka lądowała po dośrodkowaniach w rękach bardzo pewnie broniącego Buricia. Jeszcze w 90. minucie Hamalainen biegł sam na sam z Bąkiem, miał mnóstwo miejsca i czasu, a jednak tę walkę przegrał. Gdyby Lechia miała choć jeszcze jednego gracza grającego tak jak jej bramkarz... Po meczu powiedzieli: Jerzy Brzęczek, trener Lechii: - Wygrała drużyna lepsza, która walczyła, miała sytuacje. Ten mecz pokazał, że jeszcze dużo pracy przed nami, by wejść na ten poziom, ale przy odpowiedniej pracy jesteśmy w stanie dobić do tego poziomu, który prezentuje dziś Lech. Kiedy ja miałem przyjemność grać w Lechu, to inaczej to wyglądało. Cieszę się, że takie stadiony mamy i cieszę się, ze wróciłem do Poznania. To były piękne czasy, gdy grałem w Olimpii i Lechu, pewien sentyment pozostał. Niemniej liczyłem, że uda nam się coś tu zdziałać, ale wygrał zespół lepszy. Maciej Skorża, trener Lecha: - Utrzymaliśmy poziom, jeśli chodzi o emocje w końcówce spotkania. Zespół nie miał litości dla trenera, sztabu szkoleniowego. Mimo tego, co działo się wcześniej w końcówkach meczów w tej rundzie, nie mogliśmy być pewni zwycięstwa. Musiałem dokonać dwóch zmian w składzie, bo Karol (Linetty) pauzował za kartki, a uraz Szymona (Pawłowskiego) jest jednak bardzo poważny i nie chcieliśmy ryzykować. Wszedłby do gry tylko wtedy, gdybyśmy musieli gonić wynik. Nowe skrzydła zagrały dziś bardzo poprawnie. Darek (Formella) był bardzo waleczny, aktywny, strzelił zwycięską bramkę, duży plus dla tego młodego zawodnika. Przez cały mecz, kontrolowaliśmy przebieg, nie przypominam sobie groźnej sytuacji Lechii czy jakiegoś strzału. Na pewno ich mocną stroną są stałe fragmenty, ale Jasmin (Burić) był dobrze dysponowany na przedpolu. Autor: Andrzej Grupa Lech Poznań - Lechia Gdańsk 1-0 (1-0) Bramka - 1-0 Dariusz Formella (32.). Żółta kartka - Lech Poznań: Jan Bednarek. Lechia Gdańsk: Ariel Borysiuk, Piotr Wiśniewski. Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 16˙029. Lech Poznań: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri (53. Jan Bednarek), Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Muhamed Keita (60. Dawid Kownacki), Darko Jevtic, Kasper Hamalainen, Łukasz Trałka, Dariusz Formella (89. Hubert Wołąkiewicz) - Zaur Sadajew. Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk - Mateusz Możdżeń, Tiago Valente, Damian Garbacik, Marcin Pietrowski - Bartłomiej Pawłowski (75. Paweł Czychowski), Stojan Vranjes (59. Daniel Łukasik), Piotr Wiśniewski, Ariel Borysiuk, Bruno dos Santos Nazario (84. Piotr Grzelczak) - Antonio Colak.