W Poznaniu kibice wciąż mają głowy rozgrzane rekordowym transferem Adriela Ba Louy z Viktorii Pilzno, za którego zespół z Wielkopolski zapłacił 1,2 mln euro. Działacze "Kolejorza" od razu po sfinalizowaniu tej transakcji zabrali się jednak do dalszej pracy. Lada dzień umowę z klubem podpisze lewy obrońca Pedro Rebocho z EA Guingamp. Następnie cała moc zostanie skierowana w poszukiwania napastnika. Na tę pozycję lechici muszą znaleźć piłkarza po tym, jak tydzień temu rękę złamał Amerykanin Aron Johansson. Kto zastąpi go w najbliższych miesiącach? Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się Łukasza Teodorczyka. Ogromna pensja Teodorczyka Według naszych informacji taki transfer jest obecnie niemożliwy. O ile Udinese zapewne zgodziłoby się na półroczne wypożyczenie swojego snajpera, aby zejść z kosztów jego utrzymania, o tyle Lecha nie stać na zatrudnienie "Teo". Według naszych ustaleń gracz zarabia 1,2 mln euro za sezon, czyli 100 tys. euro miesięcznie! Kilkumiesięczne pozyskanie Polaka kosztowałoby więc 500 tys. euro. A "Kolejorz" na taki wydatek sobie teraz nie pozwoli. Dodatkowo zawodnik, który w czerwcu skończył 30 lat, chciałby podpisać umowę z klubem w którym mógłby pograć dłużej niż sezon. Bo ostatnie lata nie były dla niego najlepsze. Od 2018 roku zdobył zaledwie dwie bramki: 17 lutego 2019 roku pokonał w lidze bramkarza Chievo Werona, a 3 lutego 2021 roku strzelił gola w Pucharze Belgii przeciwko KVC Westerlo. Po transferze do Serie A był rezerwowym. W międzyczasie został wypożyczony do belgijskiego Royal Charleroi, w którym długo nie mógł zadebiutować przez kontuzję biodra. "Kolejorz" jednak bez napastnika? Poznaniacy cały czas rozglądają się po rynku i analizują kilka możliwości. Po raz kolejny rozważano na przykład wypożyczenie Dawida Kownackiego z Fortuny Düsseldorf, ale także ta transakcja nie zostanie zrealizowana. Skauci Lecha spojrzeli więc w kierunku południa... W tym momencie prawdopodobne są trzy scenariusze. Pierwszy: wypożyczenie piłkarza, który w swoim klubie ma niewielkie szanse na grę (choć działacze z Wielkopolski mają świadomość, że historia wypożyczeń w ostatnich latach nie daje wielkich nadziei na transferowy sukces). Drugi: podpisanie z potencjalnym wzmocnieniem rocznej lub dwuletniej umowy z możliwością przedłużenia jej o kolejne lata. Tu jednak ambicję musiałby mieć sam piłkarz, który nie bałby się rywalizacji z Mikaelem Ishakiem i Arturem Sobiechem. I trzeci: Lech latem... nie sprowadzi napastnika. Dlaczego? Ze względów regulaminowych. Kadra "Kolejorza" jest obecnie bardzo mocno rozbudowana i w teorii może się okazać, że znajdzie się na pograniczu ekstraklasowych regulacji. A to sprawi, że dla ewentualnego napastnika po prostu nie będzie miejsca na liście zgłoszeń. Sebastian Staszewski, Interia