Lech zapewnił sobie sparing z HSV Hamburg w umowie transferowej Artjoma Rudniewa. Łotysz w Polsce był gwiazdą całych rozgrywek, w Hamburgu dopiero próbuje zyskać status podstawowego piłkarza. Klub z Niemiec miał przysłać podstawowy skład. Gwiazdy HSV znalazły się nawet w kadrze trenera Thorstena Finka ogłoszonej na stronach obu klubów. Był to jednak tylko i wyłącznie chwyt reklamowy. Rafaela van der Vaarta, Rene Adlera czy strzelca dwóch bramek w meczu z Borussią Dortmund Koreańczyka Heung-Min Sona kibice nie zobaczyli ani w wyjściowym składzie, ani na ławce rezerwowych. Fink wystawił przy Bułgarskiej drugi garnitur, który ratował Rudniew. To jedyny piłkarz, który był w podstawowym składzie w ostatnim ligowym meczu z Hannoverem, a także znalazł się w nim dzisiaj. Inaczej być nie mogło - to przecież dzięki Rudniewowi doszło w ogóle do tego spotkania. Na szczęście w składzie HSV znaleźli się też tacy zawodnicy, jak Jeffrey Bruma czy Petr Jiraczek, a te nazwiska coś sympatykom futbolu już powinny mówić. HSV słabo rozpoczęło sezon, Rudniew też zresztą czekał aż pięć kolejek na swojego pierwszego gola w Bundeslidze. Ostatnio HSV ma jednak dobrą passę: pokonało 3-2 Borussię Dortmund, pechowo zremisowało 2-2 w Moenchengladbach, a także pokonało 1-0 wspomniany już Hannover. W dwóch ostatnich pojedynkach bramki strzelał Rudniew. Przy Bułgarskiej Łotysz został przywitany brawami, dostał pamiątkową koszulkę podpisywaną przez cały dzień przez kibiców. Później mógł zdobyć kilka bramek, ale skuteczność nie była jego najmocniejszą stroną. Podobnie zresztą jak kolegów. Mecz rozpoczął symbolicznym kopnięciem Mirosław Okoński - legendarny piłkarz Lecha, który w latach 80. przez dwa sezony zbierał brawa za grę w HSV. Trener "Kolejorza" Mariusz Rumak mówił przed tym spotkaniem, że dla niego ważniejszy od sparingu z HSV jest sobotni mecz z Piastem Gliwice. Dziś miał jednak okazję do przetestowania kilku wariantów - choćby ustawienia w defensywie. Problemy dotyczą głównie ustawienia stoperów - nie wiadomo, czy zdolny do gry w weekend będzie Hubert Wołąkiewicz, który na początku meczu z Lechią został kopnięty przez rywala. Wtedy zastąpił go Marcin Kamiński, który daleki jest jednak od formy choćby z rundy wiosennej. Dziś wystąpił na środku z Łukaszem Trałką, obaj wypadli blado. Niemcy, bez większego wysilania się, stworzyli kilka znakomitych okazji. Dwie przed przerwą zmarnował Rudniew (uderzył piłkę głową po dośrodkowaniu Jiraczka, ale obok bramki, a później przegrał pojedynek sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim), a kolejne dwie młodzieżowy reprezentant Niemiec Maximilian Beister. W końcu jednak szczęście Lecha opuściło i w 31. minucie po katastrofalnym błędzie Jarosława Ratajczaka sytuację sam na sam wykorzystał Szwed Markus Berg. W drugiej połowie Lech zagrał agresywniej i poprawnie w obronie, miał sporą przewagę. Dobrze spisywali się stoperzy: Kebba Ceesay oraz Ivan Djurdjević. Wystawienie Gambijczyka na środku byłoby dobrym pomysłem na mecz ligowy, ale jego miejsce na prawej stronie musiałby zająć z kolei młody Tomasz Kędziora. Być może na takie rozwiązanie zdecyduje się w sobotę Rumak. Poznaniacy po przerwie przeważali, a HSV grało od 48. minuty już bez Rudniewa, którego w sobotę czeka starcie ligowe z Greuther Fuerth. Aktywny był weteran Piotr Reiss, w 66. minucie niewiele zabrakło do gola Jakubowi Wilkowi. Później świetne sytuacje zmarnowali w jednej akcji Bartosz Bereszyński oraz Szymon Drewniak, ale ten drugi przynajmniej wywalczył rzut rożny. A po nim i dośrodkowaniu Reissa wyrównał strzałem z woleja kolejny weteran - Djurdjević. Trzy minuty później kibice przy Bułgarskiej znów mieli powody do radości. Świetną akcją wzdłuż linii końcowej popisał się Bereszyński - ograł rywala, a później wyłożył piłkę Wilkowi. Ten okazji nie zmarnował. Wtedy rundę honorową wzdłuż trybun rozpoczął Rudniew - przebiegł cały stadion dookoła i przybił "piątkę" każdemu, kto chciał zejść do barierek. Autor: Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Hamburger SV 2-1 (0-1) Bramki: 0-1 Berg (31.), 1-1 Djurdjević (73.), 2-1 Wilk (76.) Lech: Kotorowski - Kędzora, Kamński (46. Ceesay), Trałka (46. Djurdjević), Ratajczak (46. Henriquez) - Możdżeń (46. Reiss), Drewniak, Murawski (46. Linetty), Lovrencics (46. Bereszyński), Tonew (46. Wilk) - Ubiparip. HSV: Mickel - Sala, Bruma, Sowah, Sternberg (81. Diekmeier) - Beister, Skjelbred, Tesche, Jiracek (67. Brown) - Berg, Rudniew (48. Steinmann). Widzów 10 tysięcy. Sędziował Szymon Lizak z Poznania.