Zbiorowy mózg złożony z kibiców Lecha i dziennikarzy, którzy objechali całą Polskę, Europę i kawał Azji, by oglądać mecze Kolejorza szybko zaczął szukać podobnych przypadków. Podczas niedawnego meczu z Karabachem Agdam w Baku w przeddzień starcia mieliśmy właśnie 37 stopni, ale w dniu meczu spadła ona do 30. Zresztą podobne szczęście miał Lech i do innych meczów pucharowych rozgrywanych w gorących obszarach Eurazji właśnie w lipcu czy sierpniu. Spektakularnym przypadkiem był Dniepropietrowsk w 2010 roku. Lech wybrał się tam podczas fali potężnych upałów w Ukrainie, sięgających nawet 45 stopni. Kiedy jednak doszło do starcia Kolejorza z Dnipro, temperatura gwałtownie spadła. CZYTAJ TAKŻE: Lech Poznań skorzysta na fali upałów w Polsce? Lech Poznań w ciężkim upale Macedoński Pelister Bitola i mecz w Strumicy - wspominali kibice, ale wówczas temperatura w 2017 roku sięgnęła 33 stopni - i tak sporo. Apollon Limassolna Cyprze za trenera Dariusza Żurawia? Tam zanotowaliśmy 29 stopni. Nie było też takiego skwaru podczas meczów w Azerbejdżanie czy Armenii, a starcia z dawnych lat w Izraelu czy Hiszpanii odbywały się już jesienią. Kiedyś puchary nie startowały tak wcześnie, w lipcu. Także w wypadku krajowych spotkań trudno znaleźć podobny przypadek. Lech grał w wielkim upale mecze ligowe i pamiętny Superpuchar z Jagiellonią Białystok w Płocku, ale wówczas temperatura sięgała 30 stopni, a nie 36 czy 37, jak obecnie. Nawet Gruzini z Dinamo Batumi byli tym faktem nieco przerażeni - Gruzja leży daleko na południu, ale temperatury teraz osiągają tam 25 stopni. Polska, zwłaszcza Poznań nakrywają ją czapką ledwo chroniącą od upału.