Która bramka była piękniejsza, czy Sobolewskiego z 30 metrów w samo okienko z pierwszej połowy, czy też Gergo Lovrencsicsa zdobytą "fałszem" na początku drugiej odsłony, to już kwestia gustu. Obie mogą być ozdobą każdego stadionu w Europie. - Muszę zobaczyć powtórkę, bo z mojej perspektywy wyglądało tak, że piłka leci w aut. Musiała w tym locie robić dziwne rzeczy, lecieć jakoś "nieprzepisowo" - mówił bramkarz Lecha Gostomski, który ma pecha do pięknych goli rywali strzelanych przy Bułgarskiej. W tej rundzie strzałem z ponad 30 metrów pokonał go też Przemysław Pietruszka z Podbeskidzia. - No cóż, strzały nie z tej ziemi. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale wydaje mi się, że strzał Sobolewskiego był trudniejszy do obrony, w boczną siatkę. Nie miał co zrobić z piłką, to strzelił. Widziałem ją cały czas, od momentu jak się składał do strzału, ale myślałem, że wyleci w aut. Kiedy się spostrzegłem, że jednak trafi w bramką? Jak ją zobaczyłem w siatce - dodawał bramkarz Lecha. Lech wygrał niby tylko 2-1, ale było to zwycięstwo dość pewne. Górnik w drugiej połowie oddał tylko jeden kąśliwy strzał na bramkę Gostomskiego, próbował pokonać go Prejuce Nakoulma. - Mieliśmy pełną kontrolę, nawet nie przypominam sobie, by rywale doszli do jakiejś bezpośredniej sytuacji. Do tego dążymy, ale również chcemy nie tracić bramek. Dziś się nie udało, bo Górnik zdobył bramkę-marzenie - powiedział stoper Lecha Marcin Kamiński, który w tym spotkaniu występował z opaską kapitańską. Dwaj pierwsi kapitanowie drużyny pauzowali za kartki. - Grałem już z opaską jeden mecz w Poznaniu i wiem, że to inny występ, większa odpowiedzialność. Jak nie ma Huberta i Krzyśka, to pada na mnie, ale nie miałem tremy. A rozmowy z sędzią? Rozmawiać można jak najbardziej, ale kłócić się nie ma sensu, bo po co? - dzielił się wrażeniami Kamiński. Jednym z najlepszych piłkarzy na boisku był Szymon Pawłowski. Skrzydłowy Lecha zaliczył asystę przy pierwszym golu Lovrencsicsa, później wyłożył także piłkę Karolowi Linetty’emu, sam mógł również przynajmniej dwukrotnie pokonać Pavelsa Steinborsa. - Jestem zadowolony ze swojej gry, choć zabrakło wisienki na torcie, czyli tej bramki. Szkoda, że koledzy nie wykorzystywali moich podań, albo ja w decydującym momencie dogrywałem niecelnie. Miałem wrażenie, że cały czas kontrolujemy spotkanie, Górnik nie stwarzał sytuacji, poza pięknym golem Sobola nic nie mieli. My mieliśmy tych okazji sporo, na pewno graliśmy lepiej niż w Bydgoszczy. Nie odpuszczamy walki o tytuł, wciąż wytwarzamy presję na Legię i jestem dobrej myśli, że decydujący będzie ostatni mecz w Warszawie - podsumował Pawłowski. Piłkarze Górnika zagrali na pewno lepiej niż miesiąc temu w Zabrzu, gdy przegrali z Lechem 0-3. - Na Lecha to wciąż jednak za mało. Dwa razy podobnie nas skarcili, choć trener przypominał w przerwie o koncentracji - powiedział pomocnik Bartosz Iwan. Zdaniem Łukasza Madeja drugi gol Lovrencsicsa ostatecznie zadecydował o porażce gości. - Na pierwsze jego trafienie jakoś odpowiedzieliśmy, na drugie nie było jak. Zabrakło nam po prostu siły. Lech mądrze rozgrywał piłkę i nie pozwolił nam na zbyt wiele - stwierdził Madej, który jak podczas każdej swojej wizyty na stadionie Lecha znów nasłuchał się wielu wyzwisk. Skrzydłowy Górnika grał w "Kolejorzu" w latach 2002-2004, zdobył nawet Puchar Polski. - Nie robi to na mnie żadnego wrażenia, nie grałem w takiej atmosferze pierwszy raz. Po prostu przyzwyczaiłem się. Gdy publiczność jest przeciwko tobie, to znajdujesz dodatkowe siły. No i to świadczy, że jestem jednym z tych piłkarzy, którzy tu w Poznaniu zostali zapamiętani - podsumował. Autor: Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>