Rakels przeniósł się do Reading pod koniec stycznia 2016 roku - jako czołowy strzelec Lotto Ekstraklasy (15 bramek w 20 jesiennych meczach Cracovii). Wiosną zeszłego roku walczył o miejsce w podstawowym składzie drużyny rywalizującej w Championship, ale od początku kolejnego trener Jaap Stam już na niego stawiał. Pech Rakelsa polegał na tym, że w sierpniowym meczu Pucharu Ligi z MK Dons efektem brutalnego faulu rywala była złamana noga Rakelsa. Łotysz wrócił do gry dopiero pod koniec stycznia tego roku, zresztą w zespole młodzieżowym Reading FC. Wystąpił też w marcowych spotkaniach reprezentacji Łotwy z Gruzją i Szwajcarią, ale prawdziwą szansę na odbudowę formy dostanie dopiero teraz. - Ze zdrowiem wszystko już jest w porządku. Minął już odpowiedni czas, musiałem dojść do siebie. Cieszę się, że nic nie boli, zostało mi grać i trenować, nie ma obaw. Pierwszy tydzień był ciężki. Kiedy już wróciłem do treningów, trochę się bałem, ale to minęło - mówi dzisiaj Rakels. Jego obawy widzieli zresztą trenerzy, stąd "stracona" runda wiosenna. Mówił o tym nawet w jednym z wywiadów trener Reading Jaap Stam, kiedyś podpora obrony Manchesteru United i reprezentacji Holandii. - Nie tylko on to widział, gdy w marcu pojechałem na kadrę, to nasz trener też to zauważył. Mówił, że mam ruchy biegowe trochę inne. To jednak normalne po takiej kontuzji. Teraz czuję się dobrze, choć brakuje mi grania. Zacząłem poprzedni sezon w podstawowym składzie, później złamałem nogę i w tym roku zagrałem tylko kilka spotkań. Znam jednak swój organizm i swoje możliwości. Jeśli będę grał, będę w formie, to wszystko będzie w porządku - zapewnia Rakels. Lech wypożyczył go na rok z Reading, ale jeśli piłkarz sprawdzi się w "Kolejorzu", klub wykupi go, a w życie wejdzie kontrakt Łotysza na kolejne trzy sezony. Zresztą Lech starał się o Rakelsa już półtora roku temu. - Zawsze było gadanie, że Lech, Legia. Nie jestem zdziwiony, że tak się działo. Udało się teraz, cieszę się, że tu trafiłem - mówi piłkarz, który zadebiutował w klubie z Wielkopolski w sobotnim sparingu z Górnikiem Konin. Strzelił zresztą dwie bramki - najpierw z gry po świetnym zagraniu Darko Jevticia, później z rzutu karnego, podyktowanego za faul na Dariuszu Formelli. Na debiut w meczu oficjalnym musi poczekać, być może do czwartku (starcie z Haugesund FK w Lidze Europejskiej) lub do niedzieli (premiera Ekstraklasy z Sandecją). - Trochę żal, że te papiery z Reading szły tak długo i nie byłem zgłoszony do pierwszej rundy. A z drugiej chyba dobrze się stało, że dopiero teraz będę mógł grać, bo mniej trenowałem od drużyny, oni mieli jeszcze obóz w tym czasie. To chyba dobra decyzja, bo teraz potrenowałem z kolegami i wydaje mi się, że już dochodzę do tego by być w osiemnastce - przyznaje Łotysz. W Lechu będzie grał jako napastnik czy jako skrzydłowy? - Trudno powiedzieć, w Polsce bardziej grałem na boku, ale jestem piłkarzem, który może zmieniać pozycje w trakcie meczu. Tam gdzie mnie będzie widział trener, tam będę występował - mówi Rakels, który w "Kolejorzu" będzie starał się nawiązać do swojego bardziej znanego rodaka Artjomsa Rudnevsa, który został tutaj królem strzelców, a później wywalczył bardzo dobry transfer do HSV. - Znamy się, to oczywiste. Nie kontaktujemy się codziennie, ale dość często: ja wiem co się dzieje u niego, a on u mnie. Gramy w jednej kadrze, na Łotwie mieszkaliśmy w jednym rejonie, 70 km od siebie - kończy Rakels. Andrzej Grupa