Zapis pasjonującej relacji na żywo z meczu Lech - Benfica! Kliknij tutaj! Za trio napastników: Everton - Darwin Nunez - Luca Waldschmidt Benfica zapłaciła ostatnio 59 mln euro, za stopera Nicolasa Otamendiego - 15 mln euro. To kwoty niebotyczne, w naszych warunkach nieosiągalne. Dość podkreślić, że cała PKO Ekstraklasa wydała w tym sezonie na transfery raptem 4 mln euro, a najwyższy zakup należy do Lecha, który za Jana Sykorę wydał ponad 700 tys. euro. Benficja może szastać na rynku transferowym, bo najpierw na nim znacznie więcej inkasuje, znakomicie wprowadzając młodzież i promując piłkarzy. Podobną drogą idzie "Kolejorz", tyle że ma tego pecha, iż w oknie wystawowym, jakim jest PKO Ekstraklasa rekordową ceną jest 10 mln euro, jakie właśnie Lech uzyskał za Jakuba Modera. Dla porównania, Benfica za Rubena Diasa od Manchesteru City uzyskała ostatnio 68 mln euro. W przychodach z transferów i wydatkach na nie, a także w budżetach obu klubów istnieje przepaść. Piłkarze Dariusza Żurawia w sporej mierze potrafili ją zasypać na boisku w czwartkowy wieczór. Braki w technice, szybkości, do wyselekcjonowanych za grube miliony rywali, nadrabiali polotem, sercem do ofensywnej gry, radością czerpaną z niej i taktyką. Dlatego zawody skończyły się ciasnym wynikiem, a nie pogromem. Początek nie był wymarzony Początek meczu nie ułożył się po myśli "Kolejorza". W 7. min Filip Bednarek nie zdecydował się wyjść do prostopadłego podania w pole karne, więc dobiegł do piłki Luca Waldschmidt. Reprezentant Niemiec z linii końcowe chciał wycofać do Nuneza, ale przypadkowo piłkę dotknął ręką Tomasz Dejewski. Ewidentny rzut karny. Z 11 m w prawy róg kopnął Pizzi i Bednarek nie miał szans. Poznaniacy musieli odrabiać stratę i w tym spisali się na medal. Po sześciu minutach dogonili rywala, a nawet w kontrze go przegonili! To była piękna kontra "Kolejorza", przeprowadzona w okresie, gdy coraz mocniej przeważała Benfica. Jakub Moder podał prostopadle do rozpędzonego Alana Czerwińskiego, całe szczęście piłki wcześniej nie dotknął Michał Skóraś, bo tym spaliłby akcję. Alan wpadł w pole karne niczym rasowy napastnik, ale dograł przed bramkę niczym klasyczny rozgrywający. Mikael Ishak miał najłatwiejsze zadanie w życiu - z bliska ulokować piłkę w siatce.