Thomalla jesienią zawiódł na całej linii. Po niezłym sezonie w austriackiej Bundeslidze mistrz Polski zdecydował się wykupić piłkarza za kilkaset tysięcy euro z RB Lipsk. Niemiec polskiego pochodzenia miał pomóc "Kolejorzowi" w awansie do Ligi Mistrzów. W sumie zdobył jednak tylko dwie bramki w europejskich pucharach i żadnej w lidze. W wielu sytuacjach podejmował złe decyzje, wygwizdywali go kibice, ciepłych słów brakowało nawet ze strony kolegów z drużyny. Sam Thomalla wpadł w dół psychiczny i nawet trener Jan Urban przyznał, że o ile reszta zespołu jakoś się pozbierała, to jego napastnik - nie. Ponieważ przez większą część rundy kontuzję leczył Kasper Hamalainen, w Lechu nie było klasycznego napastnika. Na dodatek teraz Hamalainen odszedł do Legii Warszawa. Lech chce się pozbyć Thomalli, ale nie za darmo. Dzisiaj napastnika zabrakło na pierwszym treningu drużyny - wyjechał do Niemiec na testy medyczne do 11. zespołu drugiej Bundesligi - 1.FC Heidenheim. Prawdopodobnie zostanie wypożyczony do klubu z Badenii-Wirtembergii na pół roku z opcją pierwokupu. Ponieważ Robak będzie leczy kontuzję jeszcze przez wiele tygodni (najbardziej optymistyczny wariant zakłada, że wróci do gry na przełomie marca i kwietnia), Lech potrzebuje napastnika. Wypożyczenie Thomalli nie oznacza jednak, że trener Urban na pewno go dostanie - w klubie na transfery gotówkowe nie ma bowiem pieniędzy. - Wiceprezes Piotr Rutkowski oraz dział scoutingu cały czas pracują. Wiadomo, że brakuje nam napastnika i odejście Kaspra Hamalainena tego nie zmienia. On był dziesiątką, powinien grać za napastnikiem, ale nam dość dobrze wypełniał to zadanie. Jesteśmy świadomi tego, kogo potrzebujemy, ale w życiu różne scenariusze się zdarzają, na różne trzeba być przygotowanym - mówi Urban. Andrzej Grupa