Kibice w Poznaniu nie mają wątpliwości, że po zdobyciu mistrzostwa Polski zespół nie tylko nie został należycie wzmocniony, ale został jeszcze dodatkowo osłabiony. Doszło kiepskie przygotowanie fizyczne zawodników, co widać na boisku, nieplanowaną zmianę trenera i efekty widać jak na dłoni. Z dziewięciu spotkań Lech wygrał zaledwie dwa, przegrał pięć. Szybko odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów, w Ekstraklasie jest przedostatni, a kolejna katastrofa grozi mu w czwartek, gdy może się też pożegnać z marzeniami o fazie grupowej Ligi Konferencji. W rewanżu z Vikingurem Reykjavik będzie bowiem musiał odrobić jednego gola straty, a dyspozycja zawodników jest kiepska. W czterech ostatnich spotkaniach Lech zawsze tracił co najmniej jedną bramkę, a sam ani razu nie zdobył więcej niż jednej. Jeśli ta seria się utrzyma, odpadnie z pucharów. Prezesi milczą, kapitan apeluje do kibiców Za złe zbudowanie drużyny, osłabienie jej po mistrzostwie Polski, odpowiadają przede wszystkim szefowie klubu, a także dyrektor sportowy Tomasz Rząsa. Oni jednak w mediach się nie wypowiadają, wolą poczekać, aż wszystko jakoś się ułoży. To stara praktyka Lecha Poznań. Aby jednak zachęcić kibiców do przyjścia na czwartkowy rewanż z Vikingurem (mecz o godz. 20.30, transmisja w TVP Sport), klub wysłał z odezwą kapitana drużyny Mikaela Ishaka i zamieścił jego niedługą wypowiedź w swoich mediach społecznościowych. "Jestem w pełni świadomy, że nie znajdujemy się w miejscu, w którym być powinniśmy. Mamy wiele rzeczy do poprawy, ale zapewniam, ze robimy wszystko, aby wkrótce grać jak najlepiej. - mówił Ishak, przypominając, że posiadacze karnetów sezonowych mają wstęp darmowy. To efekt apelu stowarzyszenia kibiców Kolejorza oraz zgody na to ze strony klubu. Czy po raz kolejny taki manewr zadziała, a kibice jeszcze raz obdarzą piłkarzy zaufaniem, przekonamy się już w czwartek. Lech gra o czwartą rundę kwalifikacji do Ligi Konferencji, w której może zmierzyć się najprawdopodobniej z luksemburskim F91 Dudelange.