Ranking Ekstraklasy - kliknij! Odmieniony przez trenera Nenada Bjelicę, walczący i ambitny Lech Poznań zasłużenie pokonał Pogoń. Negatywnym bohaterem tego spotkania był Łukasz Zwoliński - choć strzelił gola, to zmarnował inne doskonałe okazje, a także rzut karny i najłatwiejszą z możliwych dobitkę. "Treneru Bjelice - hocemo borce, a ne 'zvezdice'" - głosił transparent, który kibice Lecha wywiesili na płocie. W wolnym tłumaczeniu: Trenerze Bjelico - chcemy wojowników, a nie gwiazd". Chorwat ma chyba jakiś dar, bo z graczy snujących się po boisku w jednym tempie, klepiących piłkę między obrońcami a pomocnikami nagle zrobił walczaków, którzy w każdej akcji grają do przodu lub chcą odzyskać piłkę. A że Pogoń też nie zamierzała się bronić, kibice na Inea Stadionie zobaczyli żywe widowisko, z wieloma sytuacjami i bramkami. Takie, jakiego w Poznaniu od dawna nie było. Lech Urbana był po prostu nudny - nie zachęcał do przychodzenia na trybuny. Lech Bjelicy ma być inny. Chorwat wspominał, że gdy prowadził włoską Spezię Calacio, jej sympatycy zawsze żegnali piłkarzy oklaskami, bez względu na wynik. Bo jego drużyna walczyła i atakowało, była zresztą blisko awansu do Serie A. W Poznaniu Bjelica dostał zadanie zmiany oblicza drużyny bez dodatkowych transferów i już w pierwszej próbie zdał egzamin. Kibice byli zadowoleni, za to z pewnością obaj trenerzy będą mieli do zawodników sporo uwag o liczne błędy taktyczne. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to waleczność poznaniaków - dla nich nie było straconych piłek. Lech zaatakował, a Pogoń, początkowo jakby nieco przygaszona, przetrzymała napór rywala i skontrowała. W 7. minucie Adam Gyurcso łatwo ograł z boku pola karnego Tomasza Kędziorę, uderzył na bramkę i w nią nie trafił. Akcję zamykał jednak Łukasz Zwoliński i z metra wbił futbolówkę do siatki. Później snajper Pogoni miał jeszcze dwie wymarzone sytuacje - w 14. minucie po dograniu Dawida Korta i w 44., gdy dogrywał mu Spas Delew. W obu przypadkach Zwoliński stał pięć metrów przed Matuszem Putnockym, w obu lepszy był Słowak. Trzeba powiedzieć to jasno - oba zespoły miały lepszą ofensywę od defensywy. W Lechu trener Bjelica postawił na wariant z jednym typowym defensywnym pomocnikiem i zamiast Łukasza Trałki posłał do gry Macieja Gajosa. Gajos miał sporo odbiorów, ale mimo wszystko często piłka go mijała. W konstruowaniu akcji przydawał się jednak bardziej niż kapitan drużyny. To właśnie Gajos jako pierwszy mógł wyrównać, ale jego strzał z rzutu wolnego w 9. minucie obronił Dawid Kudła. Chwilę później Jevtić zagrał jednak na wolne pole do Marcina Robaka, ten minął Kudłę i skierował piłkę do pustej bramki. Wielki błąd popełnił w tej sytuacji Sebastian Rudol, który się poślizgnął, ale tych problemów Pogoni na środku obrony można się było spodziewać. Po odejściu do Legii Jakuba Czerwińskiego, trener Kazimierz Moskal musiał znaleźć partnera dla Jarosława Fojuta - zdecydował się na Rudola, a nie o cztery lata starszego Mateusza Matrasa. W defensywie "Portowcy" mieli spore problemy, a największe sprawiał im najlepszy w Lechu Szymon Pawłowski. To on w 27. minucie biegł w pole karne i został sfaulowany przez Adama Frączczaka. "Jedenastkę" pewnie wykorzystał Marcin Robak, niegdyś król strzelców Ekstraklasy właśnie w barwach Pogoni. Lech ani myślał bronić wyniku, Pogoń nie odpuszczała - ten mecz dobrze się oglądało. "Portowcy" największe zagrożenie tworzyli po akcjach skrzydłowych - Gyurcso i Delewa. Tuż przed przerwą Zwoliński powinien był wyrównać na 2-2, bo Bułgar stworzył mu wymarzoną okazję. Co dopiero jednak mówić o tym, co stało się w drugiej połowie... W 63. minucie Tamas Kadar sfaulował Adama Frączczaka i tym razem to goście dostali jedenastkę. Zwoliński kopnął po ziemi w środek, Putnocky rzucił się w lewy róg, ale nogami zdołał zatrzymać piłkę. Ta wróciła pod nogi snajpera Pogoni i... trudno to opisać. Z pewnością ta sytuacja może kandydować do filmu "Piłkarskie jaja". Bramka była prawie pusta, Słowak leżał na ziemi przy słupku, a Zwoliński nie dość, że kopnął w tę stronę, to jeszcze ze trzy metry niecelnie. To była najlepsza okazja Pogoni na wyrównanie. Lech w drugiej połowie miał inicjatywę, ale choćby sytuacja z rzutem karnym nie pozwala na stwierdzenie, że posiadał kontrolę nad wynikiem. Nadal aktywny był Pawłowski, z rzutu wolnego niezły strzał oddał Gajos, Kudła spisywał się jednak bez zarzutu. Koniec końców Lech strzelił jednak trzeciego gola (Tetteh głową po rzucie rożnym Gajosa), znów wygrał i kontynuuje marsz w górę tabeli. Minął w niej Pogoń i wskoczył już nawet do górnej ósemki. Przed meczem doszło do minuty ciszy z okazji śmierci jednego z kibiców Lecha, później były brawa i zapłonęła raca. Przed gwizdkiem na murawie bawiły się też piłką dzieci z piłkarzami, w ramach akcji "Akademii Klasy Ekstra".Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3-1 (2-1)Bramki: 0-1 Zwoliński (7. z podania Gyurcso),1-1 Robak (10. z podania Jevticia), 2-1 Robak (27. z karnego), 3-1 Tetteh (89. głową, z podania Gajosa). Lech: Putnocky - Kędziora, Bednarek ŻK, Arajuuri ŻK, Kadar - Jevtić (64. Makuszewski), Tetteh ŻK, Gajos, Majewski (75. Trałka), Pawłowski (85. Formella) - Robak. Pogoń: Kudła - Frączczak, Rudol, Fojut, Lewandowski ŻK (80. Nunes) - Gyurcso, Matras (61. Piotrowski), Murawski ŻK, Kort (61. Kitano), Delew - Zwoliński. Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 17247. Z Poznania Andrzej Grupa Kliknij i zobacz składy, a także wynik LIVE