Porażka z "The Citizens", pierwsza w rozgrywkach LE, nie przekreśla szans mistrzów Polski na grę w kolejnej rundzie. W tabeli grupy A poznaniacy zajmują drugą, premiowaną awansem lokatę, wyprzedzając Juventus Turyn o jeden punkt. Jednak ze statystycznego punktu widzenia, w czwartek Kolejorz przegrał czwarty mecz z rzędu (licząc spotkania w ekstraklasie). "My trenerzy zawsze wolimy grać gorzej, ale wygrywać. Nas weryfikują wyniki. Za styl nikt punktów nie daje, a ocena naszej gry to domena mediów. Przegraliśmy mecz i to jest fakt, tego się nie zmieni" - powiedział w rozmowie z drugi trener Lecha Ryszard Kuźma. "Chcieliśmy zagrać w czwartek ofensywnie, z polotem. Były w tym spotkaniu lepsze i gorsze momenty. Teraz nasza głowa w tym, by wyciągnąć jak najlepsze wnioski na przyszłość" - dodał. Asystent Jacka Zielińskiego przyznał, że w Manchesterze zespół obalił teorię o złym przygotowaniu fizycznym. Takie opinie pojawiły się, gdy Lech przegrywał kolejny mecz, spisując się słabo i tracąc bramki w drugiej połowie. "Źle przygotowany fizycznie zespół nie wytrzymałby takiego tempa, jakie narzucił Manchester" - podkreślił Kuźma. Lechici dopiero o czwartej nad ranem wrócili do Poznania. W południe zawodnicy, którzy grali przez 90 minut w Manchesterze, mieli lekki rozruch. Rezerwowym graczom zaaplikowano intensywniejsze zajęcia. Czasu na odpoczynek mistrzowie Polski nie mają zbyt wiele, bowiem już w sobotę rano wyruszają do Zabrza na mecz z Górnikiem (niedziela, godz. 14.45). Po czwartkowym spotkaniu w zespole nie ma większych urazów. "Manuel Arboleda, który musiał wczoraj opuścić boisko, przeszedł już badania USG. Nie wykazały na szczęście zmian w mięśniach. Tomek Bandrowski trenował, ale jeszcze nie nadaje się do gry, a z kolei Jacek Kiełb leży w domu chory" - wyjaśnił Kuźma. Przeciwko Górnikowi nie zagra również Grzegorz Wojtkowiak, który przechodzi rehabilitację po kontuzji kolana.