Na początku sierpnia ubiegłego roku Lech był już po przegranych eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale w przededniu zwycięskich bojów o awans do Ligi Europejskiej. W lidze poznaniacy spisywali się wówczas bardzo słabo - nie potrafili jej łączyć z meczami pucharowymi. W meczu z Widzewem byli zdecydowanym faworytem, prowadzili nawet po trafieniu debiutującego w oficjalnym meczu Artjomsa Rudnevsa, ale w końcówce pozwoli Darvydasowi Szernasowi wyrównać. Tak się zaczął fatalny sezon "Kolejorza" w Ekstraklasie - nie dający przepustki do gry w europejskich pucharach, okraszony tylko trzema wyjazdowymi zwycięstwami. Teraz Lech w pierwszej kolejce trafia na innego beniaminka z Łodzi - ŁKS. Nie musi jednak skupiać uwagi na spotkaniach kwalifikacji do Ligi Europejskiej, jak w ubiegłym roku. Dwa tygodnie temu trener Jose Mari Bakero zapewniał dziennikarza INTERIA.PL, że ma dwa cele: zacząć ostro sezon i zacząć wygrywać na wyjazdach. To ważne, bo przecież Lech z pierwszych pięciu spotkań aż cztery rozegra na boiskach rywali, a to kolejne jako gospodarz, tyle że we Wronkach. - Kalendarza nie zmienię i nie będę się nad nim rozwodził. W futbolu bardzo ważny jest aspekt psychologiczny. Jeżeli wygrywasz mecz za meczem, to przyzwyczajasz się do tego i nabierasz nawyków zwycięzcy. Tak samo jest z porażkami - mówił Bakero, tłumacząc pięć kolejnych wyjazdowych wpadek z wiosny. Czy praca nad psychiką zawodników dała efekt, przekonamy się już niebawem. Lech zagra w Bełchatowie (ŁKS nie dostał licencji na grę na swoim obiekcie) w prawie najmocniejszym składzie. W Poznaniu został tylko obrońca Marcin Kikut, który leczy jeszcze kontuzję kolana. Hiszpański szkoleniowiec miał taki kłopot bogactwa, że nie zdecydował się zabrać na ten mecz serbskiego napastnika Vojo Ubiparipa. - Pierwsze mecze bywają niewiadomymi, ale tym razem się go nie obawiam. Mamy swój cel i musimy dążyć do jego realizacji, trzeba więc pokonać ŁKS - mówił przed wyjazdem trener Lecha. Zespół z Łodzi ocenił tak: - Są poukładani taktycznie, mają kilku doświadczonych zawodników, jak Mięciela, Saganowskiego czy Szałachowskiego. Oni grali kiedyś w Legii, więc pewnie dodatkowo się zmotywują. Myślę, że ŁKS zagra na początku wysokim pressingiem, ale przygotowaliśmy się na to i sami postaramy się narzucić swój styl gry - opowiadał były gracz Barcelony. - Beniaminek zawsze chce się pokazać w pierwszym meczu, że jest wart tej ekstraklasy. My też chcemy pewne rzeczy udowodnić - dodał Ivan Djurdjević, obrońca i pomocnik poznańskiej drużyny. Bakero zmodyfikował przed tym sezonem taktykę - jednego z dwóch defensywnych pomocników przesunął nieco do przodu, za to skrzydłowi mają grać znacznie wyżej niż dotąd. W założeniach trenera taktyka 4-3-3 ma spowodować wyższy pressing ze strony Lecha i próbę odebrania piłki już na połowie rywali. Być może to przełoży się na większą liczbę sytuacji bramkowych i samych bramek, choć mecze sparingowe wcale tego nie pokazały. W siedmiu pojedynkach "Kolejorz" strzelił zaledwie cztery bramki. - Mecz sparingowe nie mają znaczenia - mówił Djurdjević, a Bakero traktował je tak jak treningi. Jedynym nowym piłkarzem w Lechu jest Bułgar Aleksandar Tonew. Młody skrzydłowy wyróżnia się szybkością, ale w Bełchatowie raczej będzie tylko rezerwowym. Hiszpan często będzie wstawiał tego zawodnika w drugich połowach meczów, gdy rywale będą już trochę zmęczeni. Za to od pierwszej minuty powinien zagrać Semir Stilić, który pozostał w klubie. Jemu przypadnie rola bocznego ofensywnego pomocnika, który często będzie zbiegał do środka pola. Bakero liczy, że mający wówczas więcej miejsca Bośniak będzie mógł zagrywać dokładne piłki do wbiegającego w pole karne Rudnevsa. Prawdopodobny skład Lecha: Kotorowski - Wojtkowiak, Arboleda, Wołąkiewicz, Henriquez - Injac, Murawski, Możdżeń - Stilić, Rudnevs, Wilk. Mecz ŁKS - Lech Poznań odbędzie się w piątek w Bełchatowie - jego początek o godz. 18. INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z tego meczu