Dla Lecha Poznań gra na tym etapie europejskich rozgrywek jest czymś absolutnie nowym, nigdy nie był w ćwierćfinale nawet najsłabszego z pucharów. Fiorentina przeciwnie - to klub, który w latach 50. i 60. regularnie grywał o trofea, później zresztą nawiązywał do tych sukcesów. Teraz jednak klub z Toskanii wrócił do europejskich zmagań po sześciu latach przerwy i chce się w nich pokazać z dobrej strony. A najlepiej wygrać Ligę Konferencji, tak jak uczyniła to w poprzednim sezonie AS Roma. "Na tym etapie sezonu liczą się już tylko zwycięstwa". Trener Lecha mniej docenia styl Pierwsze spotkanie Lecha z Fiorentiną odbędzie się już w najbliższy czwartek na stadionie przy Bułgarskiej - "Kolejorz" momentalnie wyprzedał bilety na to starcie. Ma ono być świętem futbolu dla kibiców Lecha, którzy wierzą, że mistrzów Polski stać będzie na jeszcze jedną niespodziankę. Gdy pięć miesięcy temu do Poznania przyleciał Villarreal, też chyba nikt nie wierzył, że lechici mogą wygrać aż 3-0. A jednak tego dokonali. Dziś oni są już w ćwierćfinale, Villarreal zaś odpadł z rywalizacji. Lech przystąpi do tego dwumeczu będąc praktycznie pewnym, że w przyszłym sezonie też wystąpi w europejskich rozgrywkach. W Ekstraklasie jest trzeci, ale ma aż dziewięć punktów przewagi nad Wartą Poznań i Widzewem Łódź, czyli zespołami, które są teraz na najwyższych miejscach nie dających pucharowej promocji. To też efekt sobotniego triumfu w derbach miasta. Po dwóch trafieniach Michała Skórasia Lech pokonał bowiem Wartę 2-0. - Jeśli wygrywasz, to zawsze jest dobrze. Mamy już taki etap sezonu, że teraz liczą się tylko zwycięstwa. A jeśli wygrywasz, to zawsze jest dobrze. W niedzielę piłkarze mają dzień wolny, mogą spędzić święto w rodzinnym gronie. I pozostaną z wrażeniem, które masz z ostatniego meczu, w naszym przypadku: wygranego - mówił po spotkaniu z Wartą trener Lecha John van den Brom. To uczucie będzie towarzyszyć lechitom w poniedziałek, wtorek i środę. Fiorentina go nie ma To właśnie ma stanowić przewagę "Kolejorza" nad drużyną z Włoch. - Oglądałem dzisiaj mecz Fiorentiny, oni go zremisowali, więc nie przyjadą do nas z takim samym poczuciem, to coś zupełnie innego. Owszem, mamy wiele elementów do poprawy, musimy zagrać w czwartek lepiej niż dzisiaj, ale to uczucie będzie dobre, ono nam potowarzyszy podczas treningów w poniedziałek, wtorek i środę. Patrzymy w przyszłość, wielki mecz czeka zawodników, mnie, klub, kibiców, was wszystkich. Fantastycznie, że mamy taką sytuację. Możemy więc myśleć już o tym czwartku i z dobrym nastawieniem się do niego przygotowywać - zaznaczył John van den Brom. A Fiorentina w sobotę zremisowała 1-1 ze Spezią, co zostało odebrane jako niespodzianka. Bramkę dla niej zdobył zresztą samobójczym strzałem Przemysław Wiśniewski. Czwartkowe starcie Lecha z Fiorentiną rozpocznie się o godz. 21. Tekstowa relacja "na żywo" - na sport.interia.pl