<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-korona-kielce,4902" target="_blank">Kliknij, aby przejść do relacji na żywo z meczu Lech - Korona</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/lech-poznan-korona-kielce,id,4902" target="_blank">Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych</a> Korona wygrała dwa ostatnie spotkania, Lech zaś przed tygodniem tylko zremisował z Pogonią 0-0. Sam wynik nie jest zły, fatalna była za to gra "Kolejorza" w ofensywie - bardzo dawno nie zdarzyło się, by Lech miał tylko 31 proc. posiadania piłki. - Może było to efektem tego, że przez 10 dni bardzo ciężko pracowaliśmy? To moja wina, a nie drużyny, która trenowała za dużo. Będziemy jednak tej mocy potrzebować. Była ona przeszkodą w Szczecinie, ale zaprocentuje w przyszłości - mówi trener Lecha Nenad Bjelica. Ze składu Lecha wypadł kontuzjowany lewy obrońca Wołodymyr Kostewycz, ale do kary wracają Darko Jevtić i Maciej Makuszewski. Możliwe, że na lewej obronie zagra Mario Szitum, przed nim zaś Jevtić, a na "dziesiątce" - Radosław Majewski. Formalnym zmiennikiem Kostewycza jest Vernon de Marco, ale Argentyńczyk mniej wnosi do ofensywy. W starciu z Koroną Lech potrzebuje zaś mocnych skrzydeł. W Szczecinie swojej szansy nie wykorzystali raczej zmiennicy, m.in. Niklas Barkroeth i Mihai Radut. - Wszyscy jesteśmy krytyczni wobec piłkarzy, którzy dostali szansę, ale ci, co grają zawsze, też zagrali słabiej. Cały zespół był słabszy, ale tylko w ofensywie, bo defensywa spisała się jak trzeba. Dla mnie to za mało, ale nie będę szukał winnych. Jeżeli Szitum, Gytkjaer czy Barkroeth nie grają na dobrym poziomie, to może też brakować pomocy innych zawodników. Szitum dostaje więcej możliwości ofensywnych, gdy pomaga mu Kostewycz. Tak samo Niklas, a Gumny tydzień temu nie był perfekcyjny - analizuje trener Lecha, który spodziewa się bardzo ciężkiego starcia. Bjelica dwukrotnie prowadził Lecha przeciwko Koronie - pod koniec zeszłego roku poznaniacy w bólach wygrali 1-0 po trafieniu w końcówce Dawida Kownackiego, a pod koniec kwietnia wymęczyli wygraną 3-2, choć byli słabsi. Korona ma bowiem ogromnego pecha do Lecha - w Poznaniu jeszcze nigdy nie wygrała, czy to w lidze, czy w Pucharze Polski. - Symptomy są, że może być ten pierwszy raz, bo dwa ostatnie spotkania wygraliśmy, a forma rośnie. Do dobrej gry dołożyliśmy trzy punkty. Nie jedziemy na pożarcie, ale powalczyć. Pokazaliśmy już, że potrafimy to robić, bo skoro udało się na Legii, to czemu nie w Poznaniu? - pyta obrońca Korony Bartosz Rymaniak. Kielczanie mają dwa problemy - pierwszy to kontuzje i choroby, a drugi: marna skuteczność. - Przez cały tydzień miałem 16 zawodników na treningu, ale to mi nie przeszkadza. Wielkich zmian w składzie nie będzie, bo też nie ma kogo zmieniać - twierdzi trener kielczan Gino Lettieri. On sam był mocno zmęczony po ostatnim spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz, który Korona wygrała 1-0. - Mogliśmy ten mecz zamknąć dużo wcześniej, a trzeba było drżeć do samego końca - przyznaje Lettieri. To właśnie brak skuteczności jest problemem Korony, która spokojnie mogła ograć już Jagiellonię czy Piasta Gliwice, a mecze ostatecznie przegrywała. - Pracujemy nad tym w każdym tygodniu, może ten pech się skończy - zapewnia szkoleniowiec. - Z Lechem może być inny mecz, bo nie będziemy całe spotkanie pod piłką, tylko trzeba ją będzie odbierać. Potrzeba więc zdecydowania i dynamiki w pojedynkach - mówi z kolei Rymaniak. Kielczanie zaryzykowali i zrezygnowali z wyjazdu autokarem do Poznania dzień przed spotkaniem. Wybrali lot samolotem w dniu meczu. - To krótki lot, dużo osób myślało, byśmy jak najlepiej się czuli. Jechać w czwartek wieczorem, siedzieć cały dzień w hotelu? Też można się zamulić. A tak będziemy mieli czas na drzemkę po obiedzie w hotelu, to wystarczy, by się przygotować - ocena Rymaniak. Początek meczu w Poznaniu - o godz. 20.30. Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2017-2018,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>