Lech wygrał z Koroną 1-0, a "złotego" gola strzelił w 81. minucie rezerwowy Dawid Kownacki. Wcześniej jednak poznaniacy mieli przynajmniej pięć, sześć znakomitych okazji. - Zagraliśmy dobre spotkanie tak w pierwszej, jak i w drugiej połowie. Mogło być dużo łatwiej, gdybyśmy wszystkie szanse wykorzystali. Dziękuję zespołowi i dziękuję Paulusowi, który zagrał z nami po raz ostatni - stwierdził Bjelica. Fin Paulus Arajuuri dostał w 90. minucie żółtą kartkę, już czwartą w sezonie, która eliminuje go ze spotkania przeciwko Cracovii. Później zaś zostanie graczem Broendby Kopenhaga. Bjelica zdecydował się na kluczową zmianę w 71. minucie - pomocnika Radosława Majewskiego zastąpił wówczas drugi napastnik Dawid Kownacki, który po kilku minutach strzelił zwycięskiego gola. - To była logiczna decyzja, bo jak się gra u siebie i remisuje 0-0, to należy wzmocnić atak. Dziś się udało, innym razem może się nie udać, a mnie cieszy to, że Dawid dalej wykazuje się skutecznością - mówi Chorwat. W 80. minucie Bjelica przeprowadził trzecią zmianę - uderzony w głowę Jan Bednarek stracił na chwilę przytomność, ale później chciał wrócić na murawę. Na niej był już jednak Lasse Nielsen, bo trener Lecha natychmiast zdecydował się na roszadę. - Widząc, że Bednarek leży nieprzytomny, uznałem, że nie możemy grać bez jednego piłkarza. U mnie nie ma w drużynie zawodnika numer jeden, tak samo jest w defensywie. Lasse Nielsen, Maciej Wilusz czy Dariusz Dudka cieszą się również moim zaufaniem, dlatego nie miałem wątpliwości co do zmiany. Nie mogłem już zrobić roszady ofensywnej, bo bardziej ofensywnie nie dało się grać, tylko pozycja za pozycję. Gdyby nie zmiana stopera, to pewnie Formella zastąpiłby Jevticia - stwierdził trener Lecha. - Nie wiem, co było przełomem w tym spotkaniu. Może odpowiem tak: w pierwszych minutach zabrakło nam zaangażowania i koncentracji, później udało się poprawić w tym elemencie i zdominowaliśmy rywala. Spodziewałem się jednak, że wcześnie padnie bramka. W przerwie powiedziałem drużynie, że czasem strzela się gola pierwszym uderzeniem w meczu, a czasem ostatnim. I tak niemalże było dzisiaj. Ten mecz był testem naszej cierpliwości, wykazaliśmy się nią i nagrodą była bramka - zakończył Bjelica. Trener Korony Maciej Bartoszek także żałował tego, że jego zespół nie wykazał się skutecznością. Goście bowiem już w 9. minucie mogli objąć prowadzenie. - Mieliśmy swój plan na to spotkanie i przez dłuższy czas jego realizacja wyglądała względnie dobrze. Nie uniknęliśmy zbędnych błędów w defensywie, bo Lech stwarzał groźne sytuacje i mógł je zamienić na gole. Tyle że nie strzeliliśmy bramki, tego zabrakło. A grając na Lechu z tak dobrze grającym rywalem to trzeba strzelić. Inaczej by to pewnie wyglądało - mówił Bartoszek. Szkoleniowiec kielczan miał pretensje do swoich graczy o to, że po bardzo dobrym kwadransie stracili rytm, a odnaleźć go zdołali dopiero w ostatnich minutach przed przerwą. - Musieliśmy w przerwie o tym poważnie porozmawiać i pewnie dlatego druga połowa była lepsza w naszym wykonaniu. A i tak to nie wystarczyło. Byliśmy tak ustawieni, że mieliśmy czekać na Lecha, dać mu grać z tyłu, a próbować odbierać piłkę w środkowej strefie. I z tego tworzyć nasze ataki. Na początku to się udawało, później gra się posypała. Po przerwie były momenty, że dominowaliśmy, ale nic to nie dało - dodał szkoleniowiec Korony. Andrzej Grupa