<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-widzew-lodz,2542">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Widzew Łódź</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy</a> Trener Czesław Michniewicz, który swoją przygodę z ligową piłką rozpoczynał w Lechu, miał do występów w Poznaniu w ostatnich latach szczęście. Wiosną 2007 roku wygrał tutaj z Zagłębiem Lubin, a na konferencji prasowej po spotkaniu powiedział tylko "Veni, vidi, vici" - na złość Franciszkowi Smudzie. Dwa lata później ze słabą Arką Gdynia zremisował przy Bułgarskiej 0-0, ale tym razie Smudzie dopiec nie mógł, bo zorganizowano dwie konferencje. Teraz Smudy już w Lechu nie ma i może dlatego mocno zdenerwowanemu Michniewiczowi w końcu nie udało się stąd wywieźć choćby jednego punktu. Boisko jak po inwazji stada dzików W Widzewie można powiedzieć, że realizował swoją taktykę, która polegała na grze długimi podaniami. Lech przez blisko pół godziny starał się rozgrywać akcje po ziemi - przynajmniej na swojej połowie. Dawało to przewagę w posiadaniu piłki, ale nic ponadto. O grze po ziemi na połowie rywali, przy mocniejszym pressingu łodzian, nie mogło być mowy. Futbolówka skakała niczym jajowata piłka do rugby. Trudno się jednak temu dziwić, skoro płyta boiska na Stadionie Miejskim w Poznaniu - arenie Euro 2012 - wygląda tak, jakby przez tydzień biegało po niej i ryło stado dzików. Gra Widzewa mogła się podobać - łodzianie nie zamierzali się tylko bronić, ale często atakowali. Aktywny był zwłaszcza Paul Grischok, którego nieoczekiwany strzał z 14. minuty omal nie zaskoczył Kotorowskiego. Jeszcze lepszą okazję miał w 26. minucie as Widzewa Dervydas Sernas - dostał precyzyjne podanie z prawej strony boiska na 14. metr przed bramkę Lecha. Uderzył dobrze, ale opadająca lobem piłka minęła nieznacznie poprzeczkę. Wilk zwiódł rywala i strzelił Lech miał problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji, choć przewaga była po jego stronie. W 31. minucie w końcu udało się oddać strzał głową Manuelowi Arboledzie, ale uderzenie było tak lekkie, że Maciej Mielcarz bez problemu złapał piłkę. Za to chwilę później znakomitym podaniem ze środka pola popisał się Rafał Murawski. Reprezentant Polski wrzucił piłkę w pole karne - w kierunku wbiegającego tam Jakuba Wilka. Pomocnik Lecha do tej pory biegał po lewej stronie boiska, ale chwilę wcześniej zamienił się pozycjami z prawoskrzydłowym Jackiem Kiełbem. Zmylił tym chyba bocznego obrońcę Widzewa Dudu, który nie spodziewał się, że przeciwko sobie ma zawodnika lewonożnego. Wilk świetnie przyjął piłkę, zwiódł rywala i strzelił w krótki róg bramki Mielcarza. Siedem minut później Murawski z Wilkiem znów popisali się świetną akcją, ale tym razem pomocnik Lecha źle kopnął piłkę. Jeszcze przed przerwą zza pola karnego Mielcarza próbował pokonać kontuzjowany już wtedy Kiełb, ale bramkarz Widzewa zdołał skaczącą po murawie piłkę wybić na rzut rożny. Mistrz Polski osiągnął swój cel W drugiej połowie już tak ciekawie nie było. Sporo było fauli, a co się z tym wiąże i rzutów wolnych. Nie były to jednak przewinienia w okolicach linii pola karnego, ale 25-30 metrów od bramek. W takich sytuacjach strzelać próbowali Bosacki z Lecha (niecelnie) i Grischok z Widzewa (za słabo). Najlepszą okazję na wyrównanie łodzianie mieli w 60. minucie - po zagraniu Dudu Piotr Grzelczak nie trafił w piłkę, za to zamykający akcję Adrian Budka zdołał co prawda oddać strzał po wślizgu, ale mocno niecelny. Lech rzadko przedostawał się pod bramkę Mielcarza - dopiero w doliczonym czasie gry po zagraniu Rudnevsa zza pola karnego uderzył Kriwiec, ale trafił piłką w poprzeczkę. Mistrzowie Polski na fatalnym boisku swój cel jednak osiągnęli, do szatni schodzili więc zadowoleni. Lech Poznań - Widzew Łódź 1-0 (1-0) Bramki: 1-0 Jakub Wilk (32. minuta) Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda ŻK, Henriquez - Injac ŻK, Murawski (67. Możdżeń) - Wilk (85. Wołąkiewicz), Kriwiec, Kiełb (46. Mikołajczak) - Rudnevs. Widzew: Mielcarz - Broź, Madera, Szymanek, Dudu - Ben Radhia ŻK, Panka, Budka (76. Riski), Grischok (81. Grzelak) - Sernas, Grzelczak (65. Dżalamidze). Sędziował: Szymon Marciniak (Płock) Widzów: 23000.