- Po meczu w Gliwicach mieliśmy kilka odpraw z trenerami i sporo rozmów między sobą. Naprawdę było ich dużo. Wygraliśmy dwa kolejne bardzo ważne spotkania, ale nie wiem, czy to efekt tych odpraw i rozmów czy wreszcie poukładanej gry - zastanawia się bramkarz Lecha Poznań Jasmin Burić. Lech na swoim stadionie spisywał się zdecydowanie lepiej niż na wyjazdach, choć też zdarzały mu się wpadki. Lechia po całej serii nieszczęść (dwa remisy i cztery porażki w sześciu kolejnych spotkaniach) w końcu też wygrała, mecz na Inea Stadionie może być więc ciekawy. Problem w tym, że gdańszczanie kompletnie sobie w Poznaniu nie radzą. Po raz ostatni wygrali tu z Lechem blisko pół wieku temu, a w ostatnich latach zawsze lepsi byli gospodarze. Czasem triumfowali bardzo szczęśliwie, po golach z końcówek spotkań. Jak choćby wiosną 2012 roku, gdy wypożyczony wówczas z Lecha do Lechii Jakub Wilk popełnił błąd, a zwycięskiego gola zdobył Mateusz Możdżeń, dziś zawodnik... Lechii. Takich smaczków w konfrontacji poznańsko-gdańskiej będzie zresztą więcej. Zaur Sadajew zaczynał sezon w zespole z Gdańska, dziś reprezentuje Lecha. Możdżeń przyczynił się do wicemistrzostwa kraju dla "Kolejorza", a latem przeniósł się nad morze. Z kolei były kapitan Lechii, a jeszcze w tym roku Lecha Hubert Wołąkiewicz dziś po raz ostatni znajdzie się w składzie poznaniaków, a 1 stycznia zostanie zawodnikiem innej drużyny. Być może będzie to właśnie Lechia. Lech w ostatnim czasie nieźle prezentuje się w ofensywie, za to Lechia zagra przy Bułgarskiej mocno osłabiona w obronie - zabraknie w niej kontuzjowanego Rafała Janickiego oraz pauzującego za kartki Mavroudisa Bougaidisa. Być może na środku zagrają dwaj młodzi piłkarze: Damian Garbacik i Adam Dźwigała, choć raczej przeciwko Zaurowi Sadajewowi trener Jerzy Brzęczek będzie musiał wystawić kogoś bardziej doświadczonego, choćby Tiago Valente. Wykluczona jest też gra Macieja Makuszewskiego. W Lechu na pewno nie wystąpią Maciej Wilusz i Kebba Ceesay (kontuzje) oraz pauzujący po czwartej żółtej kartce Karol Linetty. Wątpliwości były także co do gry Gergo Lovrencsicsa, Darko Jevticia, Tomasza Kędziory i Paulusa Arajuuriego - najbardziej niepewny jest udział w meczu Węgra. W obu zespołach w trakcie sezonu zmieniali się trenerzy - w Lechii nawet dwukrotnie. Jerzy Brzęczek grał kiedyś w Lechu, z boisk piłkarskich zna się także z asystentami Macieja Skorży: Tomaszem Rząsą i Dariuszem Żurawiem. - Tak, z Jurkiem mamy bardzo dobre relacje, ostatnio widywaliśmy się, gdy ja pracowałem w sztabie reprezentacji, a on, jak wiadomo, opiekuje się Kubą Błaszczykowskim. Teraz stajemy po dwóch stronach barykady - twierdzi Rząsa. - Nie jest nam łatwo prześwietlić grę Lechii, bo każdy ich ostatni mecz odbywał się w jakichś anormalnych warunkach, z masą czerwonych kartek. Staramy się jednak zespół przygotować jak najlepiej, działamy mocno - zapewnia drugi trener Lecha. Jeśli jego zespół wygra, będzie tracił maksymalnie dziewięć punktów do Legii i trzy do Śląska, a przecież ten dorobek zostanie jeszcze podzielony, zaś obu rywali "Kolejorz" podejmie wiosną na swoim stadionie. - Nie, nigdy nie straciliśmy wiary w możliwość zdobycia mistrzostwa kraju. Do końca sezonu zostało sporo kolejek i wciąż mamy na to szansę, ale musimy grać tak jak w dwóch ostatnich meczach - twierdzi bramkarz Jasmin Burić. Początek spotkania Lech - Lechia w sobotę o godz. 18. Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Szczegóły Ekstraklasy TUTAJ!</a>