Lech przegrał i na pewno straci pierwsze miejsce po tej kolejce, a być może spadnie nawet na trzecie miejsce. W pierwszej połowie poznaniacy zmarnowali kilka znakomitych okazji - skuteczność była ich najsłabszą stroną. Górnik za to dwukrotnie znalazł sposób na Matusza Putnocky’ego. Stąd słowa Bjelicy o najlepszej połowie w tym roku i marnym wyniku. - Bo dobrze graliśmy w piłkę i tworzyliśmy okazje. Taka już jest piłka. W drugiej połowie bardziej graliśmy sercem niż głową i przeciwnik to wykorzystał. Musimy to zaakceptować, podobnie było w spotkaniu z Koroną, ale będziemy walczyć dalej. Nie wstydzę się gry mojej drużyny, choć z wyniku nie mogę być zadowolony. Ale z gry w pierwszej połowie już tak, bo to był wysoki poziom, choć zabrakło skuteczności - mówił Bjelica. Czy dwie bramki, strzelone w ostatnim kwadransie mogą coś dać piłkarzom Lecha? - Zespół po przerwie pokazał, że chce walczyć i nie kalkuluje. Dużo ryzykowaliśmy, bo musieliśmy. Gdybyśmy szybko strzelili pierwszą bramkę, to z dopingiem naszych kibiców może by się udało zremisować lub wygrać. A po trzecim golu dla nich było już trudno. Tyle że Górnik długo w tym sezonie był na pierwszym miejscu, jest w grupie mistrzowskiej, ma dobrych piłkarzy. Musimy więc tę porażkę zaakceptować. Nie mieliśmy tej skuteczności, którą oni mieli - stwierdził Bjelica. Piłkarze Lecha w drugiej połowie byli już bardzo sfrustrowani. Tylko błędnym decyzjom arbitra Bartosza Frankowskiego mogą zawdzięczać to, że mecz kończyli w komplecie. A błędy sędziego mają też spore znaczenie w kontekście kolejnego meczu Lecha w Płocku. Z bezpośrednią czerwoną kartką powinien zostać wyrzucony Emir Dilaver, który z premedytację zaatakował kolanem leżącego Marcina Urynowicza. Arbiter skorzystał z systemu VAR, zobaczył sytuację i... pokazał żółtą kartkę. Drugą żółtą kartkę w meczu powinien zobaczyć za taktyczny faul Radosław Majewski, a byłoby to jednocześnie czwarte napomnienie w sezonie, wykluczające z jednego spotkania. Na żółtą kartkę w pierwszej połowie zasłużył też Łukasz Trałka za faul na Urynowiczu, który kontynuował atak, choć na murawie leżał Kamil Jóźwiak. Były kapitan Lecha dostałby z kolei ósmy kartonik w sezonie, oznaczający mecz pauzy. A na dodatek awanturę przy linii bocznej spowodował jeszcze Nikola Vujadinović. - Nie ukrywam, że zmiana Majewskiego była spowodowana tym, że szedł w kierunku czerwonej kartki, a my go potrzebujemy, podobnie jak każdego z piłkarzy. Na boisku były duże emocje, czasami traci się nad nimi kontrolę i my trochę tej kontroli dziś straciliśmy. Mam nadzieję, że to będzie nauczka na przyszłość, by w kolejnych meczach zachowywać się lepiej. Tak się dzieje, gdy jesteś sfrustrowany, bo grasz dobry mecz, a przegrywasz po pierwszej połowie 0-2, choć zasługujesz na znacznie więcej - zakończył Bjelica. Andrzej Grupa Zobacz wyniki, terminarz i tabelę polskiej Ekstraklasy