Makuszewski wrócił na boisko 4,5 miesiąca po rekonstrukcji dwóch zerwanych więzadeł w kolanie - to niemal medyczny cud, że stało się to tak szybko. Zaraz po wejściu na boisko skrzydłowy Lecha zanotował asystę przy trafieniu Ołeksija Chobłenki. - Medycyna bardzo poszła do przodu, ale większy stopień położyłbym chyba na rehabilitację, bo bardzo ciężko pracowałem z Agnieszką Prusińską i Józkiem Napierałą. Zrobiliśmy taki kawał roboty, że dziś, 4,5 miesiąca po operacji, czuję się, jakbym miał dwie zdrowe nogi. Wszyscy pamiętamy, co się działo w grudniu, jaka była diagnoza, a to, co ja czułem, jest nie do opisania. Gdy zbliżał się termin, że znów będę mógł grać, sam byłem trochę tym zaskoczony, a entuzjazm wzrastał. Od pięciu tygodni trenuję z drużyną, od trzech tygodni na pełnych obrotach. Forma rośnie, jest coraz lepiej i trener to widział. Oczywiście, na początku nie byłem najszybszy, najbardziej zwrotny, ale to efekt 3,5 miesiąca spędzonych tylko na siłowni. Nie wiem, ile wtedy kilogramów przerzuciłem. Teraz już czuję, że dynamika wraca i z każdym tygodniem będzie lepiej. Szkoda, że powrót się nie udał, bo miałem ochotę na coś więcej. Mówiłem kolegom, że chciałbym wejść przy jeden czy dwa do zera, takim spokojniejszym wyniku - mówił Makuszewski. Mimo wszystko pojawienie się piłkarza w meczowej kadrze było sporym zaskoczeniem, bo jeszcze w piątek trener Bjelica zapowiadał, że reprezentant Polski w sobotę przed południem wystąpi w trzecioligowych rezerwach. Dla "Makiego" niespodzianka też była spora. - Półtora tygodnia temu trener też mi zapowiedział, że będę najpierw grał w rezerwach, a wczoraj po treningu zobaczyłem listę, w której byłem w osiemnastce na Górnika. Nic mi nie mówił, że tak się stanie, przygotowywałem się do gry w rezerwach - przyznał Makuszewski, którego marzenia dotyczące powrotu na boisko były jednak trochę inne. - Jeszcze rano myślałem, że to będzie fajny dzień, fajny weekend. Teraz po meczu nie jest za wesoło, ale takie rzeczy się zdarzają. Ten mecz też był niecodzienny dla Górnika, bo nie miał stuprocentowych sytuacji, a wysoko prowadził. Cieszę się tylko z faktu, że złapałem kilka minut i chciałbym pomóc drużynie w końcówce sezonu. Ten mecz to jedynie wypadek przy pracy, a nie słabsza dyspozycja. Bo słabsza była jedynie dyspozycja strzelecka, mieliśmy sytuacje, prowadziliśmy grę - analizował gracz Lecha. Na początku września zeszłego roku w podobnych okolicznościach debiutował w reprezentacji Polski - w Kopenhadze pojawił się na boisku przy stanie 0-3, Polska przegrała zaś 0-4. - To też był zły wynik, podobnie jak w meczu z Górnikiem, ale też starałem się dźwignąć drużynę, wlać trochę wiary w kolegów. Zdobyliśmy bramkę, szkoda, że druga padła tak późno, bo może coś by się jeszcze dało z tego meczu wycisnąć. Mamy jednak kolejne spotkanie w Płocku, ono będzie bardzo ważne - mówi Makuszewski. Powrót na boisko prawie miesiąc przed końcem rozgrywek oznacza, że piłkarz Lecha będzie miał jeszcze szansę na załapanie się na mundial w Rosji. - Nie myślę o tym, choć pewnie każdy myśli o powołaniu. Mam to z tyłu głowy, chciałbym, co naturalne, grać dalej w reprezentacji. Dziś jednak pragnę wrócić do najlepszej formy, chcę zagrać całe 90 minut w meczu, wygrać mecz z Lechem, zwiększyć swoje liczby. I mieć wpływ na wyniki drużyny. Mamy cztery kolejki do końca, zobaczymy, jak to będzie wyglądało - zakończył skrzydłowy "Kolejorza". Andrzej Grupa Zobacz wyniki polskiej Ekstraklasy