Blisko połowa starć Lecha z GKS-em w ekstraklasie kończyła się remisami. Dla "Kolejorza" to wyjątkowo niewygodny rywal - z dziesięciu spotkań na swoim stadionie poznaniacy wygrali tylko dwa. I to bardzo dawno temu: jesienią 1995 roku 2-0, a trzy lata później 3-0. Od tamtej pory albo były remisy, albo też wygrywali bełchatowianie. Lech jednak w tym sezonie "złamał" już wiele barier - po raz pierwszy od dawna ograł w Łodzi Widzew, przywiózł też po trzy punkty z Chorzowa i Zabrza, gdzie raczej mu się dotąd nie wiodło. GKS nieźle rozpoczął rundę wiosenną: zremisował 0-0 z Wisłą Kraków, Legią w Warszawie i Widzewem. - Wiemy, że nic dotąd nie stracili, ale i nic nie strzelili. Teraz też mają nie strzelić, ale stracić już tak. Wierzymy, że szybko uda nam się strzelić tego gola, bo później można grać spokojniej - przyznaje obrońca Lecha Hubert Wołąkiewicz. Jeśli Lech zdobywa pierwszy bramkę, rzadko oddaje prowadzenie. Jeśli ją traci, jest niemal bezradny. Odkąd trenerem został Mariusz Rumak, a minął już rok, poznaniakom nie udało się wygrać żadnego spotkania, w którym przegrywali 0-1. - Gdy tracimy tego gola, to pierwszą myślą jest, że znowu nam się to przytrafiło. Sobotni mecz jest po to, byśmy się mogli przełamać. Z Polonią mieliśmy sporo sytuacji bramkowych, ale zabrakło precyzji. Mam nadzieję, ze tym razem Bełchatów będzie musiał gonić wynik - dodaje Wołąkiewicz. GKS jest w fatalnym położeniu - w ekstraklasie zajmuje ostatnie miejsce, do bezpiecznego Ruchu Chorzów traci 10 punktów. W klubowym budynku wymazano nawet ligową tabelę, by nie dołowała piłkarzy. - Tak sobie ustaliliśmy, ze w tej rundzie musimy zdobywać punkty, żeby zmienić tę sytuację w tabeli - tłumaczy trener GKS Kamil Kiereś. - To, że jesteśmy ostatni, chwały nam nie przynosi. Trzy ostatnie spotkania pokazały jednak, jak szkoda tej jesieni. Gdybyśmy mieli mniejszą stratę do Ruchu, to trzy remisy nie byłyby złe. A tak to żal kolejnych straconych punktów - mówi z kolei skrzydłowy Mateusz Mak. GKS musi w Poznaniu szukać trzech oczek, remis nic mu nie daje. - Musimy pokazać, że bardziej chcemy się utrzymać, niż oni zdobyć mistrzostwo Polski - dodaje Mak. Jak zagra Lech, czy zaatakuje od początku? Poznaniacy muszą uważać - GKS zdecydowaną większość swoich bramek zdobywa w pierwszej połowie, a w przegranych spotkaniach z Jagiellonią, Legią czy Polonią poznaniacy tracili gola w pierwszym kwadransie. Trener Mariusz Rumak nie ma w zwyczaju zdradzać taktyki. - Na pewno w różnych momentach meczu będziemy się starali zdominować rywala - powiedział tylko. Nie oznacza to, że Lech zdecyduje się na pressing od samego początku, bo ostatnio był w takich sytuacjach karcony. Po stracie piłki lechici mieli problemy z przerywaniem kontrataków rywali. - To są kluczowe momenty, bardziej kluczowe niż stałe fragmenty gry. W trakcie meczu do zmiany posiadania piłki dochodzi 250-300 razy. Jeśli np. rywal przejmuje piłkę 150 razy, to musimy być dobrze ustawieni. Dortmund dzięki temu zdobył mistrzostwo Niemiec - tłumaczy trener Lecha. Trener Lecha o ostatnich wynikach Bełchatowa: - Remisowali 0-0, ale mieli sporo okazji. Nie przywiązywałbym do tego większej wagi, bo każdy mecz jest inny, każdy ma swoją historię. W tym tygodniu koncentrowaliśmy się na swojej drużynie, nie na rywalu. A GKS? Młody zespół, niedoświadczony, fajnie gra z kontrataku, bramkarz dobrze broni, a skrzydłowi nie boją się akcji jeden na jednego. Zobaczymy jak to będzie wyglądało przy naszym stylu gry - mówi Rumak. W Lechu zabraknie wracającego do zdrowia Manuela Arboledy oraz Rafała Murawskiego, który pauzuje po czwartej żółtej kartce. W GKS niezdolny do gry jest tylko młodego obrońcy Piotra Witasika. Początek spotkania w Poznaniu - w sobotę o godz. 18. Andrzej Grupa<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2012-2013,cid,3">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy</a>