To miał być piłkarski transfer numer jeden tego lata w Lechu - w miejsce 34-letniego Pedro Tiby planowano zatrudnić młodzieżowego reprezentanta Portugalii Afonso Sousę. I to za stosunkowo niewielkie pieniądze, jak na transfer tak młodego zawodnika - za mniej niż milion euro. Wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze, Sousa lada chwila przyleci do Polski, przejdzie badania medyczne, a później dołączy do trenującego w Opalenicy "Kolejorza". Tam spotkałby zresztą swoich rodaków: Joao Amarala, Pedro Rebocho i Joela Pereirę. Tyle że tak prosto wcale może nie być. Afonso Sousa jednak zostanie w Portugalii? Wczorajszy Record, a po nim dzisiejsze O Jogo podały bowiem, że Sousa najchętniej zostałby w kraju. Miał nawet poprosić swojego agenta, słynnego kiedyś piłkarza Deco, by ten starał się przekonać działaczy Belenenses do przyjęcia oferty Vitorii Guimarães. To szósta drużyna poprzedniego sezonu, która zagra w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Sęk w tym, że Vitoria chce zapłacić mniej niż Lech, a portugalscy dziennikarze twierdzą, że oferta mistrza Polski wynosi 750 tys. euro. Nic więc dziwnego, że Belenenses chciałoby sprzedać piłkarza tam, skąd dostanie wyższą kwotę. Tym bardziej, że musi się z nią jeszcze podzielić z FC Porto. Sam Afonso Sousa ma umowę z Belenenses ważną do końca czerwca 2024 roku. Mało wzmocnień w Lechu Poznań Lech Poznań na razie nie imponuje na rynku transferowym. Stracił kilku ważnych piłkarzy, a tak naprawdę wymienił na razie tylko bramkarza: Ukrainiec Artur Rudko zastąpił Mickeya van der Harta. Szukane są zastępstwa dla Pedro Tiby (właśnie Afonso Sousa) i Jakuba Kamińskiego (Damian Kądzior), a przydałby się też ewentualny następca Dawida Kownackiego, jeśli "Kolejorz" nie dogada się ponownie z Fortuną Düsseldorf. Brakuje też jeszcze jednego środkowego obrońcy. Całość ma poukładać nowy trener John van den Brom, który zastąpił Macieja Skorżę.