Bandrowski był jedynym wzmocnieniem Lecha Poznań w zimowym okienku transferowym. Jego wypożyczenie z Energie okazało się jednak prawdziwym strzałem "w dziesiątkę". Choć formalnie zadebiutował w Orange Ekstraklasie dopiero sześć kolejek temu, już robi w Poznaniu furorę. Trener Franciszek Smuda jest zdecydowany, by latem wykupić 24 - letniego piłkarza. - To inwestycja na lata - zachwala zawodnika "Franz". Nie od dziś wiadomo, że szkoleniowiec Lecha ceni graczy harujących na całej długości boiska. - A Bandrowski taki właśnie jest - zapewnia Smuda. - On mógłby pracować od rana do wieczora. Profesjonalizm to nie jedyna zaleta piłkarza: - Potrafi zainicjować ciekawą akcję, rozegrać piłeczkę - komplementuje zawodnika Smuda. Według "Przeglądu Sportowego" poznański klub jest zdeterminowany, by wyłożyć za Bandrowskiego 300 tys. euro, czyli ponad milion złotych. Za dotychczasowe wypożyczenie Lech zapłacił 50 tys. euro. Bandrowski do niemieckiego klubu trafił już w wieku 19 lat. W pierwszej drużynie Energie rozegrał 12 spotkań, jesienią występował już tylko w trzecioligowych rezerwach. Postanowił więc wrócić do Polski i na początku był blisko przejścia do Ruchu Chorzów. Na szczęście dla poznaniaków, strony się nie dogadały. - Trafiłem do Lecha i w Chorzowie mieli trochę pretensji - przyznaje Bandrowski. Kiedy w ostatni weekend "Kolajarz" zawitał na Cichą, Tomasz udowodnił, że Ruch ma czego żałować. W 62. min meczu z Ruchem defensywny pomocnik popisał się świetnym podaniem, które na gola zamienił Henry Quinteros. Za ten występ piłkarz został wyróżniony umieszczeniem w jedenastce kolejki "Przeglądu Sportowego". Kiedy jeszcze grał w Chociebużu, Bandrowski był w orbicie zainteresowań Leo Beenhakkera. Z polskiej ligi może mieć bliżej do kadry, choć pewnie nie zdąży wkupić się w łaski selekcjonera przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy.