25-letni piłkarz z Burundi miałby wzmocnić siłę ofensywną poznańskiego klubu. Atutem Ntibazonkizy jest to, że grał już w niezłej europejskiej lidze (cztery lata spędził w holenderskim NEC Nijmegen), ale zna też polskie realia (48 spotkań w polskiej ekstraklasie w Cracovii). Lech interesował się Burundyjczykiem już zimą - umiejętności Saidiego chwalił ówczesny trener "Kolejorza" Jose Mari Bakero. Teraz poznański klub wrócił do tematu - zwłaszcza, że po spadku Cracovii z ekstraklasy spadła też wartość zawodnika. Jeszcze zimą działacze z Krakowa wyceniali jego wartość na milion euro (Lech był skłonny zaproponować połowę), teraz zadowoliliby się połową tej sumy. Tyle że "Kolejorz" nie chce wyrzucać pieniędzy - zaproponował więc roczne wypożyczenie z opcją pierwokupu. Pozyskanie reprezentanta Burundi jest bowiem obarczone pewnym ryzykiem - już w Cracovii Ntibazonkiza latał do Afryki na mecze swojej reprezentacji i ciężko się było z nim skontaktować. A gdy już wracał, to czasem z jakimś urazem. Na wypożyczenie Cracovia się jednak nie zgodziła. W najbliższym czasie oba kluby powinny więc negocjować kwotę transferu - można się spodziewać, że będzie to ok. 300-400 tys. euro. Być może do rywalizacji o piłkarza włączy się też Legia Warszawa. Dla "Kolejorza" Ntibazonkiza byłby idealnym rozwiązaniem - to piłkarz, który może grać na skrzydłach, ale też sprawdza się w roli ofensywnego środkowego pomocnika. Takim w Lechu był Semir Stilić, który pożegnał się już z klubem. Andrzej Grupa