Pogoń Szczecin ostatniej wiosny rywalizowała z Lechem Poznań zażarcie o mistrzostwo Polski. Chociaż Lech nie miał problemów, aby rozbić ją wtedy w Szczecinie bardzo wysoko, rywalizacja była niepewna do końca. To pokazuje, że nie tylko każdy punkt w walce o mistrzostwo jest ważny, ale zwłaszcza każdy punkt w rywalizacji Lecha i Pogoni - zespołów przewidywanych do czołówki Ekstraklasy także w tym sezonie. Tym większe konsekwencje może mieć to, co stało się w Szczecinie teraz, gdy Kolejorz prowadził z portowcami na ich terenie 2-1 i ostatecznie stracił punkty. Zremisował 2-2 po golu w doliczonym czasie z rzutu karnego. Po golu, który strzelił były lechita Kamil Drygas, a wcześniej jedenastka spowodowana była faulem szkockiego obrońcy Barry'ego Douglasa na Jakubie Bartkowskim. Sędzia sprawdzał, czy faul nie nastąpił poza polem karnym, okazało się, że nie. W efekcie mecz trwał rekordowe 103 minuty. Barry Douglas załatwił Lecha Poznań Po decyzji arbitra poznański trener John van den Brom dał upust złości, bo też Barry Douglas zaprzepaścił całą robotę wykonaną od chwili, gdy przegrywający 0-1 Lech wyszedł na prowadzenie i wydawało się, że rozstrzygnie ten ważny mecz. Podtrzyma tym samym dobrą postawę w ostatnich spotkaniach - przypomnijmy, że ostatnio radził sobie w Ekstraklasie świetnie, wygrał z Widzewem Łódź, Lechią Gdańsk aż 3-0, Piastem Gliwice, a po świetnym meczu w Walencji z Villarreal CF zebrał wiele pochwał mimo porażki 3-4. Trener był wściekły, ale wcześniej nie zmienił Szkota, chociaż Barry Douglas grał bardzo źle. Był to jeden z najsłabszych występów tego zawodnika w Kolejorzu, w którym pojawił się już osiem lat temu. Dotrwał do końca, zmiany nie było i skutki tego były opłakane. Lech stracił bezcenne punkty z ważnym rywalem i w ważnej walce o tytuł.