- W myśl zasad Ekstraklasa SA powinna uprawnić Dolhę do gry w Lechu, a spór zawodnika z Wisłą może się toczyć. Tak przynajmniej postępuje UEFA, dla której zawsze priorytetem jest dobro zawodnika - podkreśla Koźmiński, który jest także członkiem prezydium zarządu PZPN-u. Jeszcze niedawno zanosiło się na to, że sztab szkoleniowy "Kolejorza" będzie miał ból głowy z wyborem bramkarza na pierwszy mecz nowego sezonu. Tymczasem wobec tego, że decyzja w sprawie przynależności klubowej Emiliana Dolhy zapadnie dopiero 31 lipca, "Franz" Smuda będzie musiał posłać na boisko Krzysztofa Kotorowskiego, który jest świeżo po kontuzji. - Nie ma wyjścia. Jeżeli Dolhy nie zatwierdzą, to na mecz z Zagłębiem Sosnowiec wejdzie do bramki Kotorowski - zapewnia trener Lecha Franciszek Smuda. - Nie chcę polemizować kto w sporze Dolha - Wisła ma rację, a kto jej nie ma. Nie zawracam sobie tym głowy, ale skoro chłopak chciał przyjść do nas, bo mu w Krakowie nie zapewnili dobrych warunków, to moim zdaniem postąpił prawidłowo! Smuda przeczuwa też, że niezależnie od decyzji, jaka zapadnie przy Miodowej, Rumun i tak postawi na swoim. - Chłopak się uprze jeszcze bardziej, bo utrudnienia, jakie mu robi Wisła denerwują go i zostanie w Poznaniu! - opowiada "Franz". Przypomnijmy - spór wynikł z tego, że Wisła uważała, że miała prawo automatycznie przedłużyć o trzy lata kontrakt z Dolhą, który wygasł w czerwcu. Sam zawodnik twierdzi, że nie wyraził zgody na taką opcję i czuje się oszukany przez krakowski klub. - Moim zdaniem opcja, którą Wisła wpisała do kontraktu z Dolhą o automatycznym przedłużeniu z woli klubu umowy, jest nieprawidłowa - twierdzi rzecznik PZPN-u Koźmiński. - Takie są po prostu przepisy międzynarodowe, że obie strony muszą wyrazić wolę kontynuowania współpracy. Wydział Gier PZPN wypowie się na ten temat 31 lipca. Michał Białoński, INTERIA.PL