Poznaniacy do Belgii wylecieli w dobrych nastrojach. Wprawdzie ostatni pucharowy rywal Szachcior Soligorsk sprawił im sporo kłopotów i do awansu potrzebna była dogrywka (Lech wygrał 3-1, w pierwszym spotkaniu był remis 1-1), to w ekstraklasie "Kolejorz" zanotował bardzo dobre otwarcie sezonu - wygrał wszystkie trzy pojedynki. Po raz ostatni tak udanie zaczął rozgrywki w 1992 roku. - Każde kolejne spotkanie daje nam więcej wiary w siebie i z każdym meczem ta nasza gra wygląda coraz lepiej. A co za tym idzie, atmosfera w szatni też jest dobra - powiedział bramkarz Matusz Putnocky. Drugi trener poznańskiej drużyny Marek Bajor nie ukrywa, że Belgowie to zdecydowanie najmocniejszy przeciwnik, z jakim przyjdzie zmierzyć się Lechowi w tym sezonie. - Genk gra kombinacyjną piłkę, operują głównie krótkimi podaniami, unikają długich podań. Nie boją się pojedynków jeden na jeden. W ofensywie mają dużą siłę rażenia, ale też można znaleźć słabsze strony. Czasami są mało zorganizowani po stracie piłki i to będziemy chcieliśmy wykorzystać w kontrataku. Od poniedziałku analizujemy już grę przeciwnika i wtorkowy trening był już podporządkowany taktyce. Dzisiaj będą też zajęcia teoretycznie, zawodnicy otrzymają materiały wideo, które przygotowali nasi analitycy - tłumaczył asystent Ivana Djurdjevicia. Putnocky, który w ostatnim meczu ligowym ze Śląskiem Wrocław zachował czyste konto, przyznał, że jego zespół musi zwrócić baczną uwagę m.in. na stałe fragmenty gry. - Na pewno zakładamy, że to rywale będą chcieli pierwsi zaatakować, bo w końcu wystąpią przed własną publicznością. Wiemy, że grają wysokim pressingiem, mają szybkich ofensywnych zawodników, dobrze wyszkolonych technicznie. Musimy też uważać na stałe fragmenty gry, gdyż w Genk jest kilku piłkarzy, którzy potrafią dobrze uderzyć z rzutów wolnych - zaznaczył. W kadrze meczowej znaleźli się m.in. dwaj obrońcy - 17-letni Wiktor Pleśnierowicz, wracający po kontuzji Nikola Vujadinović, a także Maciej Makuszewski, którego zabrakło w ostatnim spotkaniu ze Śląskiem. W Genk nie zagrają natomiast Portugalczyk Tiba, który musi pauzować za żółte kartki oraz mający lekkie urazy Klupś i Radut. Belgowie w drugiej rundzie LE wyeliminowali luksemburski Fola Esch, wygrywając dwukrotnie wysoko - 5-0 i 4-1. W krajowej lidze rozegrali dwa spotkania - pokonali na wyjeździe Lokeren 4-0 i w niedzielę zremisowali z Sint Truident 1-1. KRC Genk był trzy razy mistrzem Belgii (po raz ostatni w 2011 roku), cztery razy zdobył krajowy, dwukrotnie wystąpił w Lidze Mistrzów. Największy sukces zanotował rok temu, gdy awansował do ćwierćfinału LE, w którym odpadł z Celtą Vigo. O sile ofensywnej belgijskiego zespołu stanowią m.in. Ukrainiec Rusłan Malinowski, pozyskany przed rokiem z Szachtara Donieck, Belg Leandro Trossard czy Hiszpan Alejandro Pozuelo. Latem tego roku do Genk trafił Jakub Piotrowski z Pogoni Szczecin. Bajor przyznał, ze kwestia awansu do kolejnej fazy rozgrywek może w dużej mierze zależeć od rezultatu pierwszego spotkania. - Myślę, że zdobycie punktu byłoby dobrym wynikiem. Ale jeśli chce się mecz zremisować, to trzeba walczyć o zwycięstwo - podsumował. W historii występów w europejskich pucharach "Kolejorz" grał już z belgijskim zespołem - w 2009 roku przegrał walkę o awans do fazy grupowej LE z FC Brugge. Wygrał pierwszy mecz u siebie 1-0, w rewanżu przegrał 0-1; a w rzutach karnych lepsi okazali się Belgowie (4-3). Spotkanie KRC Genk - Lech rozegrane zostanie w czwartek o godz. 20. Rewanż odbędzie się tydzień później w Poznaniu (20.15). W przypadku awansu rywalem poznaniaków w czwartej, ostatniej rundzie eliminacji LE będzie zwycięzca pary IF Broendby (Dania) - Spartak Subotica (Serbia). Zobacz zestaw par 3. rundy eliminacji Ligi Europejskiej Marcin Pawlicki