Przez 10 lat wystąpił w Lechu w 208 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach. Dzięki temu został bramkarzem z największą liczbą meczów w poznańskim klubie. Na drugim miejscu znajduje się Piotr Mowlik, który na boisku pojawił się 171 razy. - Moim marzeniem było najpierw dostać się do Lecha, a później w nim wystąpić. Zdobyłem w Polsce wszystkie możliwe trofea, ale nadal jestem głodny gry i czekam na kolejne treningi. Mieliśmy teraz kilkutygodniową przerwę i brakowało mi piłki - powiedział 37-letni Kotorowski. Do Poznania trafił z Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wlkp. Początkowo był rezerwowym, ale z upływem czasu zdobył uznanie trenerów i został podstawowym bramkarzem Lecha. Musiał rywalizować m.in. z Waldemarem Piątkiem, Arkadiuszem Malarzem, Rumunem Emilianem Dolhą, Chorwatem Ivanem Turiną czy Grzegorzem Kasprzikiem. W tym sezonie o miejsce w składzie walczy z Maciejem Gostomskim. - W Poznaniu ciągle szukano nowego golkipera. Przez te 10 lat na tej pozycji była duża rotacja i konkurencja. Nie każdy jednak w Lechu radził sobie z otoczeniem i presją gry w tak dużym klubie. Niektórzy odchodzili równie szybko, jak przychodzili. Ja czuję się tu jak w domu. Miałem przez te kilka lat sytuacje, w których traciłem miejsce w składzie. Nie opowiadałem o moich problemach w mediach, tylko pokazywałem na treningach, że nadaję się do "Kolejorza" - zaznaczył bramkarz. Kotorowski, mimo kilku propozycji transferowych, nigdy nie spróbował swoich sił za granicą. Niemal całą karierę, poza półrocznym epizodem w Błękitnych Stargard Szczeciński, związał z Wielkopolską. Pierwsze kroki stawiał w Olimpii Poznań, następnie występował w Lubońskim KS, skąd trafił do Grodziska Wlkp. i następnie do Lecha. - Wielu zawodników patrzy na grę w klubach pod kątem finansowym. Ja zadomowiłem się w Poznaniu, tutaj jest mi dobrze i nie chciałem tego zmieniać. Rok temu dostałem propozycję z ligi azerskiej, ale stwierdziłem, że nie chcę odejść z klubu. Słyszę nieraz od kolegów, że dobrze jest zagrać za granicą i czasami żałuję, że nie spróbowałem. Jednak z drugiej strony wielu zawodnikom tam nie wyszło i wracali później z podwiniętą nogą. Mnie w Poznaniu było i jest dobrze. Nie chciałem tego zmieniać - zaznaczył. Latem 2009 roku Kotorowski był bliski przejścia do ligi greckiej, gdyż zainteresowany był nim Aris Saloniki. W czerwcu wygasła jego umowa z Lechem i przygotowywał się już do wyjazdu do Grecji, ale ostatecznie nie zmienił otoczenia. - To był szczególny moment. Do Lecha przyszli wtedy Grzegorz Kasprzik i trener Jacek Zieliński. Wcześniej rozmawiałem o przedłużeniu umowy, ale było mało konkretów. Nie chciałem grać w innym klubie w Polsce, bo interesował mnie tylko Lech, więc zdecydowałem się na wyjazd do Grecji. Kiedy byłem na wakacjach, dostałem telefon z klubu, choć koledzy byli już po pierwszym zgrupowaniu. Podpisałem nowy kontrakt i zostałem. Gdybym odszedł, pewnie nigdy nie zdobyłbym mistrzostwa Polski - wspomina. Obecna umowa piłkarza obowiązuje do 30 czerwca 2015 roku. Jak zaznaczył, zamierza ją wypełnić, ale nie zastanawia się nad swoją przyszłością. Chciałby związać ją z piłką nożną. - Na pewno wypełnię kontrakt do ostatniego dnia. Nie wybiegam jednak w przyszłość. Myślę, że to może być moje ostatnie półtora roku w piłkarskiej karierze, ale być może zostanę w Lechu w innym charakterze. Prowadzę też szkółkę bramkarską, zatem myślę, że zostanę w futbolu do końca życia - podsumował Kotorowski.