Lech poinformował, że badanie przeprowadzono w weekend wśród piłkarzy, którzy byli obecni w stolicy Wielkopolski. Nie chodzi więc o reprezentantów Polski, którzy pojechali na zgrupowania pierwszej, młodzieżowej czy juniorskiej reprezentacji, a także Nikę Kaczarawę (gra w kadrze Gruzji). Takie badania "Kolejorz" wykonuje najczęściej spośród polskich klubów - obowiązkowo przed każdym spotkaniem w Lidze Europy, a do tego wielokrotnie między meczami ligowymi. Lech sam za nie płacił. Cały sztab i wszyscy piłkarze byli już badani od sierpnia kilkanaście razy. Nieoficjalnie wiadomo, że ogłoszony właśnie przypadek pozytywnego testu na COVID-19 nie był pierwszym. Jeden z zawodników szerokiej kadry Lecha zaraził się bowiem dwa tygodnie temu i nie poleciał do Belgii na decydujące o awansie do Ligi Europy spotkanie z Charleroi. "Klub niezwłocznie wdrożył wszystkie procedury wymagane przepisami sanitarno-epidemiologicznymi. Piłkarz został odizolowany od drużyny i rozpoczął kwarantannę. Czuje się dobrze, przechodzi zakażenie bezobjawowo" - poinformował Lech w specjalnym komunikacie. Podkreślono przy tym, że drużyna normalnie przygotowuje się do sobotniego starcia przeciwko Jagiellonii w Białymstoku. Nazwisko chorego gracza nie zostało podane. To, że piłkarz się zaraził, wcale nie oznacza, że nie będzie mógł zagrać przeciwko Benfice. Możliwe, że jego organizm zdoła już zwalczyć wirusa, a zawodnik przejdzie do przyszłego czwartku badania, które dadzą wynik negatywny. Andrzej Grupa