- W pierwszej połowie nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na solidnego rywala, ale po zmianie stron wynik się otworzył i myślę, że z przebiegu meczu wygraliśmy zasłużenie - ocenił trener Lecha Poznań Dariusz Żuraw, który dodał, że celem jego drużyny było choćby minimalne zwycięstwo. - Trzy punkty dawały nam gwarancję utrzymania czwartego miejsca, czyli czterech spotkań w roli gospodarza w dalszej części sezonu. Trener Korony Maciej Bartoszek chwalił rywali, podkreślał, że Lech jest bardzo dobrze dysponowany. - Nie ustrzegliśmy się błędów i nie wykorzystaliśmy sytuacji, które sobie stworzyliśmy. A rywalizując z tak silnym zespołem trzeba wykorzystywać to, co się stwarza i do tego unikać błędów. Były jednak fragmenty, gdy mój zespół grał bardzo dobrze, jak równy z równym i to jest dobrym prognostykiem - stwierdził Bartoszek i dodał: - Porażka jest za wysoka, a w sytuacjach bramkowych nie możemy tak oddawać pola rywalowi. No i musimy wrócić do strzelania goli. Trener Bartoszek miał na myśli bramki na 1-0 i 3-0 Christiana Gytkjaera. Lech skontrował wtedy rywala lewą stroną - najpierw Pedro Tiba, a później Tymoteusz Puchacz idealnie dograli piłkę przed pustą bramkę do duńskiego snajpera. Tyle że w polu karnym obrońcy Korony nawet nie próbowali przeszkadzać czy przeciąć tych zagrań. Tylko druga bramka dla Lecha, z rzutu karnego, była efektem technicznego błędu gracza Korony. Co ciekawe, Gytkjaer w tym sezonie ligowym zdobył już 20 bramek, cały zespół Korony - 21. Przy okazji ustrzelił trzeciego hat-tricka w Ekstraklasie (dwa poprzednie w sezonie 2017/18 przeciwko Wiśle Kraków i Bruk-Betowi Nieciecza), a czwartego dla Lecha (trzy razy trafił też w rewanżu z Szachciorem Soligorsk w eliminacjach Ligi Europy).