Cała historia wydarzyła się w sobotę 14 kwietnia. Lech Poznań wygrał wtedy w derbach z Wartą 2-1 i wrócił do swojej siedziby na stadionie przy ul. Bułgarskiej. Tam piłkarze obejrzeli już końcówkę meczu Rakowa Częstochowa, który niespodziewanie przegrał z Zagłębiem Lubin. W górę wystrzeliły korki szampanów, bo "Kolejorz" powiększył przewagę do pięciu punktów i zapewnił sobie mistrzostwo Polski. Później piłkarze wyszli na promenadę, pod którą już bawiły się setki kibiców. Zabawa jednak wymknęła się spod kontroli, bo fani Lecha zaczęli śpiewać piosenki obrażające dwóch ligowych rywali, a piłkarze - co widać na licznych filmach - dobrze się przy tym bawili. Wraz z nimi też współwłaściciel klubu i jego prezes Piotr Rutkowski. Kibice Lecha i Legii od dawna się obrażają, niechęć do Rakowa wzięła się stąd, że jego sympatycy weszli na trybuny Stadionu Narodowego podczas finału Pucharu Polski, choć - jak twierdzą poznaniacy - jedni i drudzy mieli swoją absencją zaprotestować przeciwko decyzji o zakazie wnoszenia flag. Komisja Ligi ukarała Lecha Poznań. Tylko finansowo Dziś Komisja Ligi ostatecznie uznała, że Lechowi Poznań należy się kara - klub musi zapłacić 25 tys. zł. Nie ma jednak dyskwalifikacji samych zawodników, a to mocno by zabolało mistrza Polski. Wszystkie filmy były kręcone spod promenady i choć widać, że piłkarze coś skandują czy śpiewają, to nie wiadomo dokładnie - co. Prezes Lecha Piotr Rutkowski tłumaczył później, cytowany przez portal sport.pl, że skandował "a-e-a-o", choć całość frazy brzmiała "Raków cwel, a-e-a-e-a-o". On jednak nie słyszał, co było wcześniej, więc dośpiewywał tylko resztę. Takie wyjaśnienia przedstawił w rozmowie z szefami Rakowa, gdy ich przepraszał. Bartosz Salamon na twitterze napisał z kolei: "To na pewno jest montaż, nikt nie obrażał Rakowa". Gdyby Komisja Ligi miała pewność, co dokładnie skandowali czy śpiewali piłkarze, mogłaby nałożyć na nich kary długiego zawieszenia. Taką dostał 10 lat temu Semir Štilić, gdy za obrażanie Legii Warszawa zawieszono go na sześć meczów i wlepiono 20 tys. zł kary. Bośniak właśnie żegnał się z Lechem, a karę odpokutował już w Karpatach Lwów, choć zmniejszoną - po odwołaniu do NKO - do czterech spotkań. W tym samym roku to samo spotkało zawodników Śląska Wrocław, m.in. Sebastiana Milę, braci Gikiewiczów czy Piotra Celebana, sześciu z nich też zostało zawieszonych na pięć spotkań, a później im te kary nieco zmniejszono (od dwóch do czterech meczów pauzy). Z uwagi na skandaliczne zachowanie Lecha, Raków Częstochowa rozważał nawet możliwość zbojkotowania kończącej sezon Gali Ekstraklasy, ale ostatecznie się na niej pojawił.