Pisałem po spotkaniu z Hammarby, że ta historia Lecha mnie fascynuje przez fakt, że uczestniczą w niej bardzo młodzi, bardzo zdolni Polacy. Jednak "Kolejorz" jest wyjątkowo dobrze zbalansowany. I wiele transferów jest udanych - także tych zagranicznych piłkarzy. Już wcześniej była dobra proporcja, jeśli chodzi o transfery do klubu. 2/3 udanych, 1/3 nieudanych - to była charakterystyka pierwszych lat wiceprezesa Piotra Rutkowskiego. Później coś się załamało. Rutkowski - jak to ma w zwyczaju - przeprowadził dogłębną analizę. Tabelki, wykresy, wnioski. Kiedyś widziałem to opracowanie w komputerze szefa "Kolejorza". Najważniejsze, to pójść tą drogą. - A kuszą rozwiązania na skróty - mówi Piotr Rutkowski. I dodaje: - Nas też kusiły i to był błąd. Teraz wróciliśmy na właściwe tory... Rzecz jasna Lech to klub sformatowany na pracę z młodzieżą. Jednak aby odnieść sukces w PKO Bank Polski Ekstraklasie, czy w Europie potrzebni są też obcokrajowcy. W sezonie 2010/2011 - gdy były niezapomniane spotkania z Juve, MC i Salzburgiem - gwiazdami Lecha byli Łotysz Artiom Rudnevs, Kolumbijczyk Manuel Arboleda i Białorusin Siergiej Kriwiec. W sezonie 2014/2015 - kiedy przyszło ostatnie mistrzostwo Polski - wielki wkład mieli Fin Kasper Hamalainen, Czeczen Zaur Sadajew, czy Serb ze szwajcarskim paszportem Darko Jevtić. Teraz czar Lechowi nadają Portugalczyk Pedro Tiba i Hiszpan Dani Ramirez. Spotkanie w Nikozji to był ich popis - karta wizytowa na całe życie! Ramirez popisał się trzema asystami. I słowo popisał jest właściwe! A Tiba grał po prostu profesurę. Ciągle w ruchu, ciągle i wciąż pokazywał się kolegom. Szukał niebanalnych piłek - takich trudnych do zagrania, ale które demolowały obronę rywali. Po takim zagraniu Jakub Kamiński był sam na sam z bramkarzem rywali. Ostatecznie Tiba otworzył wynik, a później zaliczył asystę na 2-0. Portugalczyk cały wieczór podsumował fenomenalnym dryblingiem w polu karnym rywali, po którym kropnął gola na 5-0. Tiba to oko Andrzeja Juskowiaka, który pracuje jako skaut Lecha. Zna Portugalię - tamtejszą ligę, menedżerów. Tiba trafił do Polski jako piłkarz 30-letni. Teraz po dwóch latach w barwach "Kolejorza" znalazł się w życiowej formie. Świetnie czuje piłkę, przestrzeń, partnerów. Napędza grę w stopniu niesamowitym. Pozycja numer sześć, czy osiem, to coś co powoduje, że - w ułamku sekundy - potrafi się przeistoczyć w numer dziesięć. Za spotkanie Apollon Limassol - Lech Poznań otrzymał 476 punktów indeksu InStata! To coś niesłychanie rzadko spotykanego. Po prostu kosmiczny wynik! Z kolei Ramirez zaliczył asysty przy golach na 1-0, 3-0 i 4-0. Dani kiedyś był w Realu Madryt. Grał w trzeciej drużynie "Królewskich". Później trafił do Valencii i Getafe, ale tylko do drużyn rezerwowych tych klubów. Jego kariera tak naprawdę załamała się. Polski menedżer Marcin Matuszewski - uwielbiający dogłębną analizę piłkarzy - dał mu szansę odbudowy w Stomilu Olsztyn. W ŁKS-ie stał się już rewelacją 1. ligi. Lech pieniądze z transferu Jevticia do Rubina Kazań - zimą 2020 roku - zainwestował w hiszpańskiego rozgrywającego. Ożywił rynek wewnętrzny, ale przede wszystkim ożywił swoją grę. Widać, że 28-letni zawodnik czerpie autentyczną radość z tworzenia na zielonej murawie. W takim otoczeniu, Tiby i Ramireza - w otoczeniu z Półwyspu Iberyjskiego! - dojrzewa polska młodzież. Oby cały zespół dojrzał do grupy Ligi Europy. Byłaby to wspaniała historia po trzech latach posuchy bez polskiego klubu w Europie. Roman Kołtoń, Prawda Futbolu