Scena z sobotniego meczu w Poznaniu. 53. minuta, Lech prowadzi 3-0, a trener Bruk-Betu Radoslav Latal próbuje zmienić sytuację podwójną zmianą. Na boisko wprowadza więc 27-letniego Marcina Wasielewskiego i 21-letniego Marcina Grabowskiego. Obaj to byli piłkarze Lecha, niechciani już w "Kolejorzu", szukający okazji do rozwoju swoich karier w innych klubach. Mija siedem minut, Lech prowadzi już 4-0, a trener gospodarzy Maciej Skorża także dokonuje podwójnej zmiany. Na boisko wchodzą Pedro Tiba i Adriel Ba Loua, czyli dwaj gracze, na których Lech wydał w przeszłości po co najmniej milionie euro. Obaj w innych klubach Ekstraklasy byliby gwiazdami, w Poznaniu są rezerwowymi. To i tak dobrze, bo np. Alan Czerwiński nie załapał się w ogóle do meczowej kadry i usiadł na trybunie, a Barry Douglas czy Michał Skóraś nie podnieśli się z ławki. A przecież Lech też ma w ostatnim czasie spore problemy - przed tygodniem z powodu "infekcji" nie mogli zagrać Bartosz Salamon i Kristoffer Velde, teraz to samo dopadło João Amarala, Radosława Murawskiego i trzeciego bramkarza Miłosza Mleczkę, wciąż grać nie może Artur Sobiech. A mimo tego rozgromił rywala 5-0. Przed kluczowymi starciami z Lechią Gdańsk, Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa niepokojące są jednak kontuzja Ishaka i Ba Loua’y, których doznali w trakcie spotkania. Maciej Skorża jest spokojny. Ma powody - Nie chcę mówić o problemach, bo pewnie teraz ma je każda drużyna. Cieszę się, że mamy szeroką kadrę, a dziś zadebiutowało kolejnych dwóch zawodników, zaś Kriss zanotował nawet asystę. To było jego dobre spotkanie, a myślę, że z każdym kolejnym będzie lepiej - mówił Maciej Skorża, trener Lecha. A miał na myśli Norwega Kristoffera Velde, który popisał się asystą przy pierwszym golu Mikaela Ishaka. Ten ostatni, kapitan zespołu, opuścił jednak boisko jeszcze przed końcem pierwszej połowy. - Mikael miał problem mięśniowy, poprosił mnie o zmianę. Trochę się obawiam o tę sytuację, musimy teraz poczekać do poniedziałku na badania i wtedy coś więcej będziemy mogli powiedzieć - stwierdził Skorża. Ishak już w tygodniu miał problemy zdrowotne, opuścił środowy trening. Teraz poczuł ukłucie w okolicach łydki, stąd jego decyzja. Ba Loua doznał zaś urazu w samej końcówce, w akcji z golem na 5-0, gdy asystował Dawidowi Kownackiemu. - Mocno starł się z bramkarzem i poczuł ból. Może to być mocne zbicie, ale mam nadzieję, że przynajmniej on będzie gotowy do gry w przyszłą niedzielę - uważa Skorża. Nie jest w stanie też powiedzieć, kiedy do treningów wróci Amaral. Portugalski as Lecha od środy jest odizolowany od zespołu - warunkiem powrotu są dwa kolejne negatywne testy uzyskane dzień po dniu. Może się jednak zdarzyć, że piłkarz przepracuje z zespołem cały najbliższy tydzień. - Ciężko określić, na jak długo go straciliśmy - twierdzi Skorża. Zwykle takie "przerwy infekcyjne" trwają po kilka dni, czasem jednak - jak w przypadku Lubomira Šatki w grudniu - dłużej. Dani Ramirez wszedł w buty Joao Amarala Najważniejsze dla Lecha - i samego Skorży - jest to, że ma w zespole godnych zastępców. Przykładem choćby Dani Ramirez, który musiał zająć miejsce Amarala. A przecież Portugalczyk tydzień temu w Krakowie zdobył dwie bramki i zaliczył asystę! - Dani musiał wejść w buty João i to po takim doskonałym występie kolegi. Wyszedł z tego obronną ręką, bo była bramka, asysta, dobra gra i wiele fajnych momentów. Cieszy mnie to, że Dani był tak wartościowym elementem naszego zespołu - stwierdził Skorża. Jeśli jednak Amaral będzie gotowy do gry w Gdańsku, Hiszpan znów prawdopodobnie usiądzie na ławce rezerwowych. I podobnie stanie się np. z Dawidem Kownackim, jeśli uraz Ishaka nie okaże się poważny.