Lechawansował do fazy play-off eliminacji Ligi Konferencji, czyli już tylko jeden wygrany dwumecz dzieli go od fazy grupowej. Zagra o nią z mistrzem Luksemburga F91 Dudelange, czyli drużyną, która żadnym potentatem nie jest. Poznaniacy mają jednak za sobą ciężkie dni i tygodnie - także czwartkowy rewanż z Vikingurem Reykjavik był dla nich niezwykłym przeżyciem. Mogli wygrać to spotkanie nawet 5-0, bo w ostatnim kwadransie, licząc doliczony czas, zmarnowali kilka wybornych okazji. A tak stracili gola w ostatniej akcji meczu, co doprowadziło do dogrywki. Koniec końców, Lech awansował, ale został zwyzywany i wygwizdany, podczas gdy brawa zebrali Islandczycy. John van den Brom: To był rollercoaster, dziwny mecz - Usiedliśmy ze sztabem i zawodnikami, porozmawialiśmy, bo to był bardzo emocjonujący wieczór. Niezwykły mecz, prawdziwy rollercoaster. Mieliśmy więcej szans, mogliśmy "zabić" to spotkanie. Nie zrobiliśmy tego, tak już bywa w piłce. Oni dostali jedną szansę, wykorzystali ją, a sędzia zakończył spotkanie. To był ciężki moment dla nas: dla zespołu, dla mnie. Udało się jednak zdobyć dwie bramki w dogrywce i zagramy z Dudelange, a taki był nasz cel. Zrobiliśmy błędy, mogliśmy wcześniej zakończyć ten mecz. Analitycy powiedzieli mi, że mieliśmy 21 szans na bramkę, a jeszcze cztery kolejne wykorzystaliśmy. To dużo, bardzo dużo. Szansa nie zawsze jednak oznacza gola - mówił po spotkaniu trener Lecha John van den Brom. Jego zdaniem w Polsce zadowolony z takiego obrotu sprawy będzie jeden człowiek, czyli... były lechita Ivan Djurdjević. Dziś jest trenerem Śląska, z którym mistrz Polski zmierzy się w niedzielę o godz. 20. Trener Lecha przypomina kibicom, kto zdobył mistrzostwo Polski Van den Brom odniósł się także do wyzwisk z trybun, które dotknęły głównie dyrektora sportowego Tomasza Rząsę oraz prezesa Piotra Rutkowskiego, ale także i jego piłkarzy. W dogrywce kibice już szydzili, gdy piłkę wykopywał Filip Bednarek, gwizdali, gdy gola strzelił Afonso Sousa. - Dla mnie to bardzo dziwna i trudna sytuacja, choć nie rozumiałem, co kibice krzyczą. Mogliśmy rozstrzygnąć to spotkanie, mogło być 3-0 albo 4-0, ale tego nie zrobiliśmy. Pojawiła się bardzo emocjonalna reakcja kibiców. Gdybyśmy to zrobili, to by pokibicowali i dumni po awansie pojechali do domów. To coś nowego dla mnie. Zanim tu przyjechałem, oglądałem mecze Lecha i widziałem, że kibice byli dwunastym zawodnikiem. Wielu zawodników z tej drużyny trzy miesiące temu zdobyło mistrzostwo Polski. Wtedy kibice byli dwunastym zawodnikiem, dziś kibicowali przeciwko. Rywale przyjeżdżali, mieli przeciwko sobie jedenastu na boisku i dwunastego zawodnika obok. Musimy wrócić do tej sytuacji, choć zdaję sobie sprawę, że początek sezonu był słaby. Cel jest już blisko, potrzebujemy wsparcia i dopingu. W niedzielę i w najbliższy czwartek - opowiadał van den Brom, który na konferencję prasową przyszedł uśmiechnięty, ale później nastrój mu się trochę zmienił. Zapowiedział też, że zespół będzie pracował nad poprawą skuteczności. Skrzydłowi to szczególni zawodnicy - to o Velde i Skórasiu Holender odniósł się także do gry Kristoffera Velde, który w większości spotkań bardzo irytuje swoją postawą, ale w czwartek zdobył bramkę i zaliczył asystę. - Skrzydłowi to szczególni zawodnicy i dotyczy to wszystkich zespołów, w których pracowałem. Mówię o Velde i o Skórasiu, bo obaj mają czynnik X, potrafią zrobić coś szczególnego. Czasem patrzymy na nich i mówimy: jaka piękna akcja, jak on to zrobił? A po chwili otwieramy usta: co on najlepszego wyczynia? Tak już jest, czasem podejmują decyzje dobre, a czasem złe. Obaj ciężko pracują i to mi się podoba, a to samo mogę powiedzieć o Ba Loua. Pamiętam, że czasem zrobią coś wspaniałego i coś głupiego - stwierdził szkoleniowiec Lecha.