Adriel Ba Loua w Lechu Poznań jest obcokrajowcem numer 100 z meczem ligowym (101. na liście jest Portugalczyk Pedro Rebocho, który w meczu z Wisłą Kraków też strzelił gola). Piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej w długiej rozmowie ze Sport.Interia.pl stwierdził, że nie odczuwa presji związanej z grą w Lechu Poznań. Początek w zespole ma udany, ale w Poznaniu oczekiwanie jest jedno: liczy się tylko wygranie Ekstraklasy. Jak poradzi sobie Adriel Ba Loua? Jedno jest jasne: w krótkim czasie może zostać piłkarzem z Afryki z największą liczbą goli w Lechu, bo dotychczasowy lider - Daylon Claasen - ma ich zaledwie trzy. Nie znaczy to jednak, że afrykańscy piłkarze Lecha nie pozostawili po sobie w Poznaniu wielu wspomnień. Derby Mankinka: mistrz Polski z Lecha Poznań zginął w katastrofie Pierwszym piłkarzem z Afryki w historii Lecha Poznań był Derby Mankinka. Reprezentant Zambii i olimpijczyk z Seulu (gdzie przyczynił się do wygranej 4-0 z Włochami) przyleciał do Polski wiosną 1992 roku. Na jego debiut z Górnikiem Konin - jak na sparing - przyszedł tłum kibiców, relacje prasowe mówiły o pięciu, a nawet o 10 tys. fanów na stadionie przy Bułgarskiej! Kibice nie mieli jednak wielu okazji do oglądania Zambijczyka w Lechu, w ekstraklasie zaliczył on tylko trzymeczowy epizod. Tym niemniej, jest on traktowany jako mistrz Polski 1992. Na początku lat 90. w Polsce rzadko spotykało się osoby z Afryki, na podstawie rozmów z otoczeniem Mankinki można stwierdzić, że dla zespołu i sztabu szkoleniowego z trenerem Henrykiem Apostelem był on obcy, w pełnym tego słowa znaczeniu. Potencjał zambijskiego pomocnika, słynącego w ojczyźnie ze świetnego wyszkolenia technicznego, nie został w Lechu Poznań wykorzystany. Po sezonie klub bez cienia żalu pozwolił mu odejść. Rok później Derby Mankinka grał już w Arabii Saudyjskiej u trenera Wojciecha Łazarka. Po powołaniu do reprezentacji Zambii, polski szkoleniowiec nie chciał puścić swojego cennego zawodnika na zgrupowanie do Afryki, ale ten wyprosił u niego zgodę, zapłakany pokazując zdjęcia swojej stęsknionej rodziny. 27 kwietnia 1993 roku, Derby Mankinka wraz z reprezentacją Zambii lecącą na mecz do Senegalu, zginął w katastrofie lotniczej u wybrzeży Gabonu. Rodziny zmarłych do dzisiaj walczą z władzami państwowymi o rzetelne wyjaśnienie powodów tamtej katastrofy. Gift Muzadzi wspomina Lecha Poznań i żałuje. Sekou Drame zniknął Więcej w Lechu Poznań pograli w 1996 r. Sekou Drame z Gwinei i Gift Muzadzi z Zimbabwe. Gdy byli w zespole w tym samym czasie, to - jak opowiadał potem Gift Muzadzi - próbowali ze sobą rozmawiać po polsku, bo Drame znał francuski, a Muzadzi - angielski. Bramkarz Gift Muzadzi w niedawnej rozmowie opowiadał, jak bardzo po latach żałuje szybkiego (po niecałym roku) powrotu z Polski do Afryki. - Wróciłem do Zimbabwe, bo bardzo tęskniłem za rodziną, ale wiem, że to był błąd. W Lechu Poznań zetknąłem się z profesjonalną piłką, jestem pewien, że gdybym został w Polsce, moja kariera rozwinęłaby się inaczej, może wyjechałbym do zachodniej Europy - opowiadał mi Gift Muzadzi. Były bramkarz Lecha w charakterystyczny sposób uwieszał się na poprzeczce, a kibice skandowali: "Gift, Gift, Mu-za-dzi!". Pierwszy w historii Lecha Poznań bramkarz z Afryki żyje dziś skromnie w Zimbabwe i pracuje w klubie z Harare. - Wciąż mam na pamiątkę puchar, nagrodę dla najlepszego bramkarza turnieju w poznańskiej Arenie. Pozdrowienia dla wszystkich kibiców Lecha! - pisał Gift Muzadzi. Ani Gift Muzadze, ani Sekou Drame, nie byli pierwszoplanowymi postaciami Lecha Poznań, ale można chyba stwierdzić, że byli ulubieńcami publiczności na stadionie przy Bułgarskiej. Sekou Drame został zapamiętany jako waleczny defensywny pomocnik, który dla Lecha Poznań strzelił m.in. gola w dramatycznym meczu z Widzewem Łódź (3-3). Po kilku latach zniknął z Polski bez śladu. Nie utrzymuje kontaktu ze swoim synem, który nosi jego nazwisko. Jędrzej Drame też jest piłkarzem, aktualnie trzecioligowej Polonii Środa Wielkopolska, wcześniej grał też w Warcie Międzychód, TPS Winogrady i Stilonie Gorzów. Justin Nnorom i gol, którego nie miało być Tak jak Sekou Drame, gola dla Lecha Poznań w końcówce meczu z Widzewem Łódź strzelił Nigeryjczyk Justin Nnorom. Sytuacja w Ekstraklasie wiosną 1999 roku była specyficzna: Wisła Kraków miała już pewne mistrzostwo, ale po karze za rzucenie nożem we Włocha Dino Baggio, prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów przysługiwało wicemistrzowi Polski. O drugie miejsce biedny Lech walczył z Widzewem, tuż przed końcem sezonu doszło do bezpośredniego starcia w Poznaniu. Długo było 0-0, aż Justin Nnorom pięknym strzałem dał Lechowi prowadzenie, a jeszcze na euforii Jarosław Maćkiewicz podwyższył na 2-0. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że Lecha od początku nie było stać na walkę o Ligę Mistrzów, tak naprawdę klubowi wicemistrzostwo nie było na rękę. Ale Justinowi Nnoromowi nikt o tym nie powiedział. W ostatniej kolejce Lech przegrał jednak i nie zagrał wtedy w eliminacjach Ligi Mistrzów. Justin Nnorom - choć też był bardzo lubiany przez kibiców Lecha Poznań - nie zrobił wielkiej kariery piłkarskiej przez kontuzję. Robi za to karierę w samorządzie - jest radnym podpoznańskiej gminy Dopiewo.Z dala od ojczyzny udało się też przebić koledze Muzadziego i Drame z czasów Lecha Poznań. George Mbwando z Zimbabwe, choć w pewnym momencie już rzucił futbol w Niemczech, niedawno został trenerem młodzieży w czwartoligowym VfB Eichstätt. Gole w barwach Lecha Poznań, oprócz wspominanych wcześniej Justina Nnoroma, Sekou Drame i Daylona Claasena z RPA, zdobywali też Gambijczyk Kebba Ceesay oraz Ghańczyk Abdul Aziz Tetteh, porównywany przez kibiców do B.A. Baracusa z "Drużyny A". Status prawdziwej gwiazdy ma jednak szansę uzyskać dopiero Adriel Ba Loua. Podcast "Lech na właściwym torze" Zapraszamy do słuchania podcastu "Lech na właściwym torze". Posłuchaj o Lechu na Soundcloudzie! Znajdziesz nas także na Spotify! Jesteśmy też na Apple Podcasts! Kliknij! Odwiedź nas też na Google Podcasty!Nie przegap nas także na Breakerze! Bartosz Nosal