Reprezentant Finlandii trafił do Poznania na początku 2013 roku z szwedzkiego Djurgardens Sztokholm. Od razu stał się podstawowym piłkarzem "Kolejorza" - takim, od którego zależy cała gra ofensywna drużyny. W niebiesko-białych barwach rozegrał 131 oficjalnych spotkań, zdobył w nich 36 bramek. 101 meczów i 33 gole - to dorobek z Ekstraklasy. Fin gra fair, przez te trzy lata zobaczył tylko cztery żółte kartki za drobne przewinienia. W niedzielę w meczu z Zagłębiem Lubin żegnał się z publicznością - dostał pamiątkę od klubu, po spotkaniu sam pozował do zdjęć z kibicami i rozdawał autografy. - Teraz żegnamy Kaspra, ale kto wie, może wkrótce go znów przywitamy? - zastanawiał się trener Jan Urban. Piłkarz raczej rozwiewa wątpliwości. - Tak, moje odejście jest raczej pewne. Sprawa gry gdziekolwiek wciąż jest otwarta, dlatego nie mogę wprost powiedzieć, że nie zagram w Lechu. Szanse na to są jednak bardzo, bardzo, bardzo małe - mówi Hamalainen. Sam mecz z Zagłębiem był dla niego dość trudny - wszyscy zdawali sobie bowiem sprawę, że Hamalainen gra po raz ostatni przy Bułgarskiej w koszulce Lecha. - Sam miałem emocjonalne momenty w trakcie tego meczu, a to trudne, gdy musisz koncentrować się na grze. To było coś nowego dla mnie. Cieszę się jednak ze zwycięstwa, z punktów, z gola, to udany dzień - mówił później. Sama bramka zdobyta już w pierwszym kwadransie też była efektowna - Hamalainen przyjął piłkę na klatkę piersiową, a później uderzył zza pola karnego tuż przy słupku. - Tak, jedna z ładniejszych moich bramek, na dodatek lewą nogą. Nigdy nie robię czegoś takiego na treningach, teraz to był instynkt, jakaś reakcja w mózgu. Spróbowałem szczęścia i wyszło - cieszył się. Dlaczego Hamalainen opuszcza Poznań? CZYTAJ DALEJ!